Hej. Mam dla was link do zajebistego bloga :) Mam nadzieje, że zerkniecie :D
http://justinbieberff-mysterious.blogspot.com/
Dzieło moich pprzyjaciółekxx ja tteż coś tam babą gram
ROZDZIAŁ JEST W TRAKCIE PISANIA ♡
niedziela, 23 listopada 2014
niedziela, 16 listopada 2014
10. ''Przestań! Kurwa, Przestań!''
OD AUTORKI:
Nie wiem co to kurwa jest, ale chyba oszalałam.
Mam nadzieję, że się spodoba.
TERAZ TA WAŻNIEJSZA SPRAWA:
Wyświetleń rozdziału jest o wiele więcej niż komentarzy.
Miło - sarkazm.
NAJWAŻNIEJSZA SPRAWA:
Zastanawiam się nad zawieszeniem bloga.
KOCHAM WAS
Włączcie sobie : Rihanna - Cry ( Bonus Track) albo Leona Lewis - Better In Time
- Co? - szatynka zwróciła się do chłopaka. W jednym momencie wszystko straciło sens. Czułam jak traci grunt pod nogami. Nie potrafiła zrozumieć sensu słów powiedzianych przez Justina. Noemi nie zdawała sobie sprawy, że jej kochany brat wplątał ją w pierdoloną grę. Każda dnia błagała Boga by dał znak życia Brad'a. Płakała gdy nie widziała jego oczu. Chciała go przytulić, powiedzieć, że jest dla niej najważniejszy, a on jest zdrajcą
Jak myślisz boli kiedy dowiadujesz się, że osoba, która była dla Ciebie wszystkim, niszczy Cię?
Justin czuł się oszukany. Miał nadzieję, że kiedy uda im się uciec będzie mógł powiedzieć jej piękne słowa. Minął tydzień, a on czuł, że nie może jej zostawić, ale teraz... Kiesy ma przez nią umrzeć... Jego myśli są nie do wyczytania. Może udawać, że wszystko jest dobrze, ale jedno jest pewne. Uczucie, którą zaczął ją darzyć rozpierdala go od środka.
- Umrę, bo chce Cię chronić. - blondyn zaśmiał się bez humoru. Jego mózg nie reagował na wołanie serca. - Kurwa.. Twój braciszek nas w to wplątał. Myślisz, że to fair? Mam zdechnąć jak pies bo mi na tobie zależy? - zapytał, kręcąc przecząco głową. Wariował.. Nie potrafił skleić zdania. Mógłby ją przytulić i powiedzieć, że będzie walczyć, ale zamiast tego wolał by jego ciemna strona ujrzała światło dzienne. Noemi stała, trzymając dłoń na ustach. Każde do tej poty wypowiedziane słowo Justin'a bolało ją. Łzy zaczęły pojawiać się w jej pięknych tęczówkach.Trzymała się na zewnątrz, ale w środku była już martwa. - Nawet nie wiesz jak się czułem kiedy ten skurwiel... Wyszeptał mi prosto w twarz, że upadniemy na dno jak Titanic, dzięki tobie. Nie wiem czy masz coś z tym wspólnego, ale jeżeli tak to powiedz! Nie mam zamiaru marnować czas na osobę, która mnie zniszczy!- wysyczał jej prosto w twarz. Czuł, że zaraz nie wytrzyma i zrobi coś czego będzie żałował do końca życia.
Czy tak właśnie wygląda życie?
Kiedy zakochujesz się pierwszy raz to druga osoba musi to spierdolić?
On nie miał podążać tą samą ścieżką z dziewczyną, która go zabija.
Tylko czy to będzie odpowiednia decyzja?
Noemi wpatrywała się w blondyna, szukając oznaki żartu. Nie potrafiła pojąc tego co się właśnie dzieje. - Wiesz, że nikt z nas nie zasługuje na śmierć, nie? Dlaczego karzesz nam walczyć, wiedząc, że i tak umrzemy? To Ci schlebia, że się Ciebie słuchamy czy jaki chuj? Może po prostu przed samą bramą masz na za.. - Justin pojechał za daleko, czuł to. Był świadomy, że w tym momencie niszczy jej ostatnie kromki nadziei. Noemi płakała jak dziecko, słuchając słów osoby, która pomagała jej p[rzez 7 dni. Jednak kiedy usłyszała jego ostatnie zdania... Stała się jak kamień. Łzy, które oznaczały słabość, znikły, a oczy stały się czarne jak węgiel.
- Przestań! Kurwa, Przestań! Myślisz, że kurwa o tym wiedziałam? Że udawałam pierdoloną ofiarę? Po chuj miałabym to robić, co? Sama jestem w to wplątana tak jak ty czy oni! Zamknij mordę! - kiedy Justin chciał coś dodać, ona mu na to nie pozwoliła. - Wiesz o jest zabawne, że nie wiedziałeś o jednej sprawie. Jak myślisz skąd kurwa wiedziałam co wziąć? Mój skurwiały brat tu był. Napisał mi list, ale jednocześnie poinformował o swojej śmierci. Przyjechałam tu z jednego powodu. Chciałam zemścić się na chuju, który to wymyślił. Nie udawaj głupiego! Każdy gang wiedział co dzieje się w tym lesie. Umarło tu ponad 1000 osób, a ich ciało pochowano na polach walki. - mówiła wszystko, a raczej krzyczały . Chciała pozbyć się sekretów jakich nosiła w swoim sercu. Pragnęła by on poczuł się jak ostatni śmieć. Nie wiedziała co robi... Justin zapamiętywał każde słowo jakie padało z ust sztynki. Był zaskoczonym tym co się właśnie dowiedział. Czuł jak jego ciało się trzęsie, a złość ulatnia na tą mała istotę. - Ty... Wiesz, że sprawiłeś... Uczyniłeś mnie lepszą przez te kilka chwil. Uważałam, że wam uda się uciec, a mi zemścić.Nawet nie wiesz jak bardzo mi na tobie zależy. Uwierz mi kurwa, że nie wiedziałam o moim bracie i jego spisku. Zaufaj mi bo nie pozwolę Ci umrzeć, rozumiesz? - wyszeptała, a łza poleciała na ziemię.
Nie miała pojęcia skąd u niej taka odwaga i szczerość. Justin czuł się inaczej. Wiedział, że on mówi prawdę. Jego serce zabiło kilka razy za mocno kiedy usłyszał ''.Nawet nie wiesz jak bardzo mi na tobie zależy'' z jej ust. Potarł dłońmi twarz, czując się jak ciota. Zrobił kilka kroków by znaleźć się jak najbliżej jego aniołka. Chwycił dwoma palcami jej podbródek. Był delikatny, a jego dotyk wywołał u Noemi dziwne uczucie. Teraz cała złość odeszła na bok. Byli tylko oni i ich uczucia. Budowało się nich napięcie kiedy wpatrywali się w swoje oczy. Kiedy widzieli wzajemny ból. To czego nie mogli ujrzeć u nikogo innego. Justin jeździł kciukiem po jej policzku, ścierając ostatnie łzy. Bał się, że zaraz ponownie będzie płakać.
Pocałował jej czoło, urywając kontakt wzrokowy. Ona i on czuli, że potrzebują tej samej rzeczy. Tej samej czynności. Noemi stanęła na palcach, szukając jego ust. Nie musiała długo na to czekać . Już po chwili ich wargi zaczęły się stykać, wywołując u nich dotąd nieznane i obojętne im uczucie. Czuli, że są w właściwym miejscu i o właściwej porze. Kochali kiedy świat był tylko ich. Kiedy ptaki i wiatr grali piosenkę tylko dla nich. Oni są jak dwie bomy, które ze sobą tworzą coś niesamowitego i niebezpiecznego. Poruszali się tak jakby to był ich ostatni pocałunek. Wpajali się w siebie, próbując zacząć od nowo. Justin jak i Noemi myśleli o tym co właśnie się dzieje, ale nie tylko to było ich wspólną myślą.
Ta dwójka zastanawiała się co by było gdyby nigdy nie sięgnęła po broń? Gdyby teraz siedzieli w szkolnych ławkach, słuchając pierdolenia nauczycielki. Gdzie by doszli i jak długa ścieżka była by przed nimi.
Co by się stało gdyby tera nie stali naprzeciwko siebie, łącząc swoje pasję.
W końcu oderwali się od siebie. Justin przysunął ją jeszcze bliżej siebie by wyszeptać słodkie słowa do ucha.
- Jeżeli umrę to było warto..
***
Ich życie nie jest proste, ale nikt nigdy nie powiedział, że będzie łatwo.
Oni mimo wielu przeszkód i upadków.
Wędrują dalej by w końcu odszukać szczęście.
Mimo, że będą jeszcze spadać w dół...
Nadejdzie czas kiedy wzniosą się n sam szczyt.
Miłość pomoże im zwyciężyć.
Tylko czy to właśnie ''miłość'' potrafi także zabić?
***
Minęły dwie godziny, a oni nadal nie potrafili nacieszyć się swoją obecnością, pragnęli być razem na wieki.
Justin przyglądał jej się z miłością w oczach, a ona mimo, że nie potrafiła odkryć co czyje do tego blondyna miłowała go ponad wszystko.
Chłopak chwycił jej dłonie w swoje, delikatnie ściskając.
- Obiecaj, że nigdy mnie nie puścisz... - wyszeptał..
czwartek, 6 listopada 2014
9. "Dlaczego nie potrafiłeś mnie pokochać?"
OD AUTORKI
WIEM, ŻE ZAWIODŁAM I WIEM, ŻE ROZDZIAŁ JEST KRÓTKI, ALE BRAK CZASU NA WSZYSTKO. NAWET NIE WYCHODZĘ W TYGODNIU NA DWÓR BO SIĘ UCZĘ DO TEGO MAM PROBLEMY ZE ZDROWIEM.
PRZEPRASZA.
Justin Pov
Siedziałem na ziemi, patrząc jak Luke perfidnie przystawia się do Noemi.
WIEM, ŻE ZAWIODŁAM I WIEM, ŻE ROZDZIAŁ JEST KRÓTKI, ALE BRAK CZASU NA WSZYSTKO. NAWET NIE WYCHODZĘ W TYGODNIU NA DWÓR BO SIĘ UCZĘ DO TEGO MAM PROBLEMY ZE ZDROWIEM.
PRZEPRASZA.
Justin Pov
Siedziałem na ziemi, patrząc jak Luke perfidnie przystawia się do Noemi.
Ona oczywiście rewanżowała mu się tym samym. Czego ja się spodziewałem, że znajdę miłość w pierdolonym lesie? Tak faktycznie, to takie romantyczne. Drzewa, gwiazdy i banda zabójców w każdym kącie.
Czyż nie chciałabyś iść na taką randkę?
Kurwa... Ciągle chodzimy i walczymy. Kiedy to się skończy?
Ciągle w głowię mam ten wczorajszy pocałunek.
\Jej usta na moich.
Jej dłonie na moim ciele.
Czy mogę prosić o trochę więcej?
Czy mogę mieć ją na wyłączność, poza tą grą?
Czy mogę ją nazywać swoją dziewczyną?
Czy mogę ją przytulić kiedy będę miał na to ochotę?
Czyli teraz...
Czy mogę po prostu być obok niej?
***
Dwie godziny później staliśmy przy ośmiu zamkniętych kulach. Z dostarczonych nam informacji, wiemy, że musimy wejście pojedynczo do każdej i walczyć, sami, bez pomocy.
Nie chce by Noemi została beze mnie.
Nie chce jej stracić czy po prostu patrzeć jak krew leci z ran na jej pięknym ciele.
Czy to musi być takie trudne?
Czemu nie mogę żyć jak każdy normalny chłopak?
Szturchnąłem Nate'a w bok, wyrywają z wrażenia.
- Dobra. - odchrząknąłem. - No to ten... Trzeba wchodzić. - mruknąłem. Nie miałem siły mówić im jak to mają być silni i wytrwali. Niech ktoś inny się za to zabierze, nie ja.
- Wysiliłeś się. - warknęła Noemi, patrząc na ,mnie groźnym wzrokiem.
O chuj jej chodzi?
- Jak coś się stanie, wrzeszczcie, a ja pomogę. Nie poddawajcie się kiedy poniesiecie jeden cios. Nie płaczcie kiedy przeciwnik okaże się silniejszy, zrozumiano? - skierowała się do reszty. Nie miałam pierdolonego zamiaru na nich czekać. Otworzyłem środkowa kapsułę i wszedłem do środka. Nikogo oprócz mnie nie było. Białe ściany ze śladami krwi, naprawdę starymi.
Przeczekałem jeszcze chwilę, a facet o czarnej skórze wszedł tylnymi drzwiami. W ręce miał nóż, który delikatnie pocierał palcem. Zaśmiał się kiedy jego wzrok napotkał mój. Oblizałem powoli wargi, czując jak moje usta pękają pod wpływem zimna.
- Spójrz na dół. - jego głos rozbił się o ściany, wywołując przerażenie.
Pierdole...
Zerknąłem na ziemie. Ujrzałem kilka kafelek, a nich części ciała. Nie miałem pojęcia czy są one prawdziwe.
- Za kilka chwili twoja głowa będzie kolejną ozdobę. - zaśmiał się, liżąc nóż.
Dobra on był straszny. Wyjąłem pałkę z paska i zrobiłem pierwszy krok, ale za nim zdążyłem cokolwiek zrobić jego nóż wbił się w moją nogę. Jęknąłem cicho ponieważ ból był nie do wytrzymania..
***
Nie wiem ile czas minęło od walki, ale leże na trawie, czekając na resztę. Moja noga jaki i ręka krwawią, ale to nie jest najgorsze. Boli mnie myśli, że ktoś może nie wyjść z tego żywy, a wtedy... Chyba sam się zabije. .
Chwyciłem w ręce piasek, ściskając go najmocniej jak potrafiłem.
Siedziałem dalej w tym samym miejscu kiedy usłyszałem szelest. Podniosłem głowę, a za krzaków wyszła reszta drużyny. Kiedy ujrzałem Noemi, zagotowałem się od środka. Nie mogę zapomnieć słów tego chuja w momencie gdy umierał.
Chciałem wstać by podejść do nich i miło przywitać, ale ból w nodze dał o sobie znak. Nic poważnego im nie było, w porównaniu do mnie.
On miał pierdoloną rację.
Kiedy Noemi spojrzała na mnie, odbiegła od grupy, siadając obok mnie. Nie odezwała się do mnie, ale zaczęła badać zadane mi rany. Zignorowałem jej zachowanie by skierować pytanie do reszty.
- Jak się czujecie? - zapytałem, pocierając skroń.
- W porównaniu do Ciebie, zajebiście. - mruknął Luke. Miałem ochotę wstać i mu zajebać. Nie za jego bezczelność, ale za to, że zbliżył się do Noe.
- Ta... Miałem małe komplikacje.. - zaśmiałem się.
Noemi Pov
Siedziałam na drzewie, zastanawiając się nad zachowaniem Justina. Od momentu walki nie odezwał się ani słowem. Ignoruje mnie jak to tylko możliwe. Kiedy zapytałam go, o co chodzi. Mruknął jedynie, że to nie moja sprawa.
Ok, rozumiem.
Niech robi co chce.
Wstałam z ziemi, przyglądając się księżycowi.
Była pełnia, a ja po prostu kochałam tą fazę księżyca.
Słowa Justin były w mojej głowię w każdej chwili.
Od tamtego dnia zastanawiałam się co miał na myśli.
Osoby...
Przymknęłam oczy, czując jak moje policzki robią się mokre.
Mamo...
Jak się trzymasz?
Jesteś szczęśliwa, tam na górze?
Mamo...
Proszę odezwij się...
Wiesz, że tęsknie, prawda?
Zdajesz sobie sprawę, że cierpię od trzeciego roku życia.
Mamo...
Czy Brad jest tam z tobą?
Mamo, czy mogę przyjść do Ciebie?
Mamo...
Czy zapytasz Boga o moje dalsze losy?
Mamo...
Kiedy przestanę cierpieć?
Mamo, a może to czas by spotkać się na górze?
Mamo...
Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo Ciebie potrzebuje.
Mamo...
Przytul mnie bo nie pamiętam jakie to uczucie.
Mamo...
Mam do Ciebie prośbę.
Zaopiekuj się Justinem.
On tego potrzebuje.
Tato...
Dlaczego nie potrafiłeś mnie pokochać?
Tato...
Czemu sprawiłeś, że moje życie przestało mieć sens?
Tato...
Patrz, jaka jestem dzięki tobie.
Tato...
Czy mogę Cie nienawidzić?
Cy mogę odpłacić się tobie tym samym?
Czy wiesz dlaczego uciekłam?
Czy zdajesz sobie sprawę, że liczyłam na twoją miłość.?
Tato...
Ja mimo wszystkich łez, nadal Cie kocham.
Tatusiu...
Nadal jestem tą mała dziewczynką.
- Umrzesz. Noemi sprowadzi was na samo dno. Ty ucierpisz najbardziej. Nikt nie może zbliżyć się do mojej małej siostrzyczki. - Justin stał przede mną z kartką papieru w ręce.
***
Nie wiem ile czas minęło od walki, ale leże na trawie, czekając na resztę. Moja noga jaki i ręka krwawią, ale to nie jest najgorsze. Boli mnie myśli, że ktoś może nie wyjść z tego żywy, a wtedy... Chyba sam się zabije. .
Chwyciłem w ręce piasek, ściskając go najmocniej jak potrafiłem.
Siedziałem dalej w tym samym miejscu kiedy usłyszałem szelest. Podniosłem głowę, a za krzaków wyszła reszta drużyny. Kiedy ujrzałem Noemi, zagotowałem się od środka. Nie mogę zapomnieć słów tego chuja w momencie gdy umierał.
Chciałem wstać by podejść do nich i miło przywitać, ale ból w nodze dał o sobie znak. Nic poważnego im nie było, w porównaniu do mnie.
On miał pierdoloną rację.
Kiedy Noemi spojrzała na mnie, odbiegła od grupy, siadając obok mnie. Nie odezwała się do mnie, ale zaczęła badać zadane mi rany. Zignorowałem jej zachowanie by skierować pytanie do reszty.
- Jak się czujecie? - zapytałem, pocierając skroń.
- W porównaniu do Ciebie, zajebiście. - mruknął Luke. Miałem ochotę wstać i mu zajebać. Nie za jego bezczelność, ale za to, że zbliżył się do Noe.
- Ta... Miałem małe komplikacje.. - zaśmiałem się.
Noemi Pov
Siedziałam na drzewie, zastanawiając się nad zachowaniem Justina. Od momentu walki nie odezwał się ani słowem. Ignoruje mnie jak to tylko możliwe. Kiedy zapytałam go, o co chodzi. Mruknął jedynie, że to nie moja sprawa.
Ok, rozumiem.
Niech robi co chce.
Wstałam z ziemi, przyglądając się księżycowi.
Była pełnia, a ja po prostu kochałam tą fazę księżyca.
"- Stwierdziłem, że w życiu są rzeczy i osoby o które chce walczyć do samego końca"
Słowa Justin były w mojej głowię w każdej chwili.
Od tamtego dnia zastanawiałam się co miał na myśli.
Osoby...
Przymknęłam oczy, czując jak moje policzki robią się mokre.
Mamo...
Jak się trzymasz?
Jesteś szczęśliwa, tam na górze?
Mamo...
Proszę odezwij się...
Wiesz, że tęsknie, prawda?
Zdajesz sobie sprawę, że cierpię od trzeciego roku życia.
Mamo...
Czy Brad jest tam z tobą?
Mamo, czy mogę przyjść do Ciebie?
Mamo...
Czy zapytasz Boga o moje dalsze losy?
Mamo...
Kiedy przestanę cierpieć?
Mamo, a może to czas by spotkać się na górze?
Mamo...
Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo Ciebie potrzebuje.
Mamo...
Przytul mnie bo nie pamiętam jakie to uczucie.
Mamo...
Mam do Ciebie prośbę.
Zaopiekuj się Justinem.
On tego potrzebuje.
Tato...
Dlaczego nie potrafiłeś mnie pokochać?
Tato...
Czemu sprawiłeś, że moje życie przestało mieć sens?
Tato...
Patrz, jaka jestem dzięki tobie.
Tato...
Czy mogę Cie nienawidzić?
Cy mogę odpłacić się tobie tym samym?
Czy wiesz dlaczego uciekłam?
Czy zdajesz sobie sprawę, że liczyłam na twoją miłość.?
Tato...
Ja mimo wszystkich łez, nadal Cie kocham.
Tatusiu...
Nadal jestem tą mała dziewczynką.
- Umrzesz. Noemi sprowadzi was na samo dno. Ty ucierpisz najbardziej. Nikt nie może zbliżyć się do mojej małej siostrzyczki. - Justin stał przede mną z kartką papieru w ręce.
Subskrybuj:
Posty (Atom)