sobota, 27 września 2014
czwartek, 25 września 2014
ROZDZIAŁ 5 ''- Dobranoc...''
CZYTASZ= KOMENTUJESZ.KOMENTUJESZ = DOCENIAM CUDZĄ PRACE.
Liv Pov:
- Jak się czujesz ? - spytałam, oglądając setny raz z rzędu nogę Nate'a.
Nie wierze, że coś takiego się przytrafiło . Czy ja nigdy nie mogę
podjąć odpowiedniej decyzji kurwa..
Chłopak podniósł wzrok na moją osobę. Posłałam mu mały uśmiech, wysyłając buziaka w powietrzu.
- Dobrze... Chyba. Dziękuje. - mruknął by po chwili przerzucić swoje oczy na Justina.
- Co jest? - spytał blondyn, czując na sobie nasze spojrzenie. Ruszył w naszą stronę, zdejmując bluzkę
.
Dobra moje serce wcale nie bije szybciej bo ten idiota ma klatkę lepszą niż model Calvina Kleina.
Liv oddychaj.
- Zrób zdjęcie zostanie na dłużnej. - Bieber skierował zdanie w moim kierunku tym samym uświadamiając mnie o głupocie jaką popełniłam.
-Zamknij się... - warknęłam, siadając po turecku na mokrej trawie.
- Dziękuje... - szepnął Nate, drapiąc się po głowie.
Za co on mu dziękuje?
- Nie ma za co. - ciemnooki uśmiechnął się, podając mu rękę.
Każdy z nich był uśmiechnięty, ni wiedząc co czeka ich na samym końcu. Wiem, że będą źli za to co zrobię, ale tylko tak mogę wszystko naprawić inaczej nie pozbędę się tej cholernej samotności.
- Musimy ruszać. - powiedziałam, a następnie wstałam, pocierając oczy.
- Nie! - krzyknął Justin, chwytając moją dłoń. Posłałam mu zdezorientowane spojrzeń,
- Wszyscy siadać w kółko, teraz! - warknął. Nie miałam zamiaru mu się przeciwstawić. Był w bardzo złym humorze.
- Teraz po kolei opowiadać swoją przeszłość... Coś musi nas łączyć, że zostaliśmy tu zebrani... - westchnął.
Położył dłonie na kolanach, patrząc przed siebie.
Co się z nim dzieje?
- Dobra... może ja pierwszy... Taki przywilej. - Nate zaśmiał się, próbując rozładować napięcie, które zaczęło na nas spadać. - Nigdy nie byłem jakoś lepiej traktowany. Nigdy nie poznałem swoich rodziców, ponieważ oddali mnie swoim znajomym. W szkole jestem nikim. Pierdolony kujon bez znajomych. - On? Kujon? Nie wygląda na takiego. Bardziej na osobę, która ma łatwo w życiu. - Kiedyś chce być kimś wpływowym by móc pokazać, że ''kujon'' z pierwszej ławki też coś potrafi. - zakończył, a jego palec wskazał Monic by zaczęła mówić.
- Kurwa... - wymamrotała - Nie wierze w Boga, przeznaczenie i jakiekolwiek uczucia. Jestem sama z bratem, który uciekł od moich rodziców z powodu ''małych'' sprzeczek. - zamknęła się, a ja nie rozumiałam czemu zareagowała tak okropnie na samym początku.
-Dlaczego? - wyszeptałam - Dlaczego nie wierzysz w Boga... - dodałam nieco głośniej.
- Gdy miałam 10 lat, mój tata sprowadzał do domu dziwne osoby . Byli bardzo dotkliwi, nawet nie wiem czy takie słowo istnieje. Po prostu .. - zatrzymała się, by wziąć trochę powietrza . - lubili badać moje ciało. Nie wiedziałam co to znaczy, ale kiedy pierwszy raz zostałam brutalnie zgwałcona . Zrozumiałam, że oni działają wbrew prawa. To trwało 4 lata... Nie chce już mówić o sobie . - wyszeptała, zamykając oczy i na ślepo wskazując obojętnie którą osobę.
- Luke... - powiedział Justin, wyprzedzając Monic.
- Ehhh... Nie wiem. Słuchając was to moje życie jest bajką. Mam kochając dziewczynę i wspaniałych przyjaciół,. Rodzina jak to rodzina. Wygląda zajebiście jedynie na zdjęciach nie?
Jestem pierdolonym egoistą. Zawsze stawiam na swoim i wydaje mi się, że mogę wszystko. Jak widać mylę się.. - powiedział, unikając mojego spojrzenia. Zamiast wskazać osobę, powiedział moje imię.
Kurwa..
Serio? Chciałam być na końcu.
Ścisnęłam mocniej pięści by uspokoić mój przyśpieszony oddech. Byłam zestresowana, wyjawieniem mojego życia.
Nie wiem czy mam powiedzieć im prawdę. Boję się, tak cholernie trudno mi o tym mówić.
Nikt nigdy mnie nie zrozumie dlatego trzeba uniknąć 70% prawdy. Nie mogę tego zrobić..
- Jestem Noemi... - zaczęłam, a większość wybuchnęła śmiechem. - Nie wiem czy chcecie znać moją przyszłość, ale może to nam pomoże, bynajmniej mam taką nadzieje. Eh... - westchnęłam. - Nie mam matki.. Ona oddała życie by móc dać szczęśliwe lata. Kurwaa. Przy porodzie umarła tym samym zaczynając piekło w moim domu. Na początku było dobrze. Mój brat opiekował się mną w każdej możliwej chwili. Wiecie jakie to było tragiczne? Sześcioletnie dziecko zajmowało się noworodkiem. Gdy miałam 8 lat.. Brad odszedł . Nie wiem gdzie jest ani czym się zajmuje. Mój tata zaczął się na mnie znęcać za spowodowanie śmierci jego żona. Ukończyłam 12, tak chyba 12 lat kiedy Steve mnie znalazł... Wtedy właśnie dowiedziałam się, że mój brat najprawdopodobniej nie żyje. Wstąpił do mafii. Boże jak to zjebanie brzmi... Tam wszystko działo się szybko i sprawnie... - zakończyłam, patrząc na każdego z nich. Byli przerażeni, a jednocześnie ich wzrok wyrażał współczucie. Pokazałam na Jade, a uśmiech zniknął z jej twarzy,
- Jestem skrytą osobą, która nic nie potrafi zrobić. Niszcze wszystkie więzi z moimi bliskimi. a 22 siostry i 34 braci.. - wyszczerzyłam oczy gdy wymówiła to zdanie. - Nie dziwcie się. Mieszkam w domu dziecka.. - wyszeptała. Było mi jej szkoda w końcu nie ma nawet ojca albo matki. Ja miałam chociaż jedno z rodziców... Był straszny, ale go kochała. Pokiwałam ręką w jej kierunku by do mnie podeszła. Dziewczyna kolanach przyszła do mnie Umieściłam ją obok siebie, tuląc jak małe dziecko .
- Jesteś wspaniała, pamiętaj o tym . - wyszeptałam. -dobra, teraz ty Matt. - powiedziałam nieco głośniej. Chłopak bez przeszkód zaczął o sobie opowiadać.
- Nic mnie tak naprawdę nie obchodzi. Żyje tylko i wyłącznie dla siebie. Mam kochającom rodzinę, ale nie zbyt jest mi ona potrzeba. Ufam sobie no i teraz wam. To tyle na mój temat. Justin spinaj dupę i opowiadaj. - wypowiedział. Jego głos był ostają spokoju.
- Moje życie jest normalnie mimo, że jestem wmieszany w wiele poważnych spraw. Byłem kilka razy karany i dwa razy uciekłem z ośrodka wychowawczego. Mieszkam z mama i nikim więcej. Tatro zostawił mnie gdy miałem 11 miesięcy. Teraz utrzymuje z nim stały i dobry kontakt. Ma dwójkę dzieci oprócz mnie. 5-cio letnią Jazzy i 9-cio letniego Jaxona. Sa najsłodszymi dzieciakami na świecie. Na pewno by was pokochały...
Justin Pov:
Udało nam się znaleźć kolejny domek na drzewie. Tym razem na straży będzie stał Matt. Stwierdził, że da sobie radę, więc się zgodziliśmy. Teraz mam nadzieję, że będę miał możliwość dogadać się z Noemi. Szczerze jej historia życia jest przejebana. Kurwa straciła dwie najważniejsze dla siebie osoby. Wszyscy już prawie zasypiali. Tylko ja jak idiota patrze w gwiazdy. Może tak by jedna spadła i spełniła moje życzenie co?
Ha. nic z tego jak zwykle. Zerknęłam w stronę dziewczyny. Leżała skulona na ziemi, trzęsąc się z zimna.
Może, a Może jednak nie..
Tak jednak nie.
Kurwa odważ się!
Tak jednak tak.
Wstałem z podłogi, a następnie zacząłem stawiać ciche kroki w jej stronę. Gdy byłem prawie na miejscu, delikatnie położyłem się obok brunetki.
Myślałem, że ona śpi i będę mógł Tylko poczuć jej ciepło, ale jak zwykle plany poszły się jebać.
- Co ty robisz? - wymamrotała zaspana. Bez żadnej rozmowy położyłem się bliżej niej aby ją objąć. Dziewczyna chciała zdjąć z siebie moje ręce, ale nie była na tyle silnia.
- Łapy precz! - warknęła, a oczy zabłysnęły w ciemności.
- Trzęsiesz się jak galareta. Daj sobie pomóc. - mruknąłem . Noemi chwile spoglądała na moją twarz . Następnie pokiwała twierdząco głową.
Ugięła się...
Nie wiedziała co zrobić, a ja mimo braku światła widziałem jak się rumieni. Awwww... Jest słodka. Przyciągnąłem ją do siebie, a jej głowa wylądowała na mojej klatce. Uśmiechnąłem się, błądząc dłonią po jej boku.
Ona była niesamowicie miękka, jezu z niej jest taka kruszynka. Przez 5 minut nawet nie ruszyła palcem. W końcu ostrożnie objęła mnie w pasie, bardziej wtulając się w moją klatkę piersiową.
- Dobranoc skarbie.. - szepnąłem, całując ją w czoło.
- Dobranoc...
****
ROZDZIAŁ KRÓTKI, WIEM...
MAM TERA BARDZO DUŻO NAUKI CO JEST PO PROSTU TRAGICZNE/
KOCHANI NIE CHCE ZAWIESZAĆ BLOGA DLATEGO BĘDĘ SIĘ STARAĆ DODAWAĆ JR CO TYDZIEŃ, ALE NIE BĘDĄ DŁUGIE.
MAM DLA WAS NIESPODZIANKĘ!!
JUTRO ALBO POJUTRZE DOSTANĘ ZAMÓWIONY ZWIASTUN LALALLAL
KOCHAM WAS BARDZO..
środa, 17 września 2014
ROZDZIAŁ 4 'Ciekawe czy o mnie też byś się tak martwiła?''
poniedziałek, 8 września 2014
ROZDZIAŁ 3 " Możemy zostać tu 12 godzin. Gdy tylko czas minie, to coś wyleci w powietrze."
Hurt:
Noemi Pov:
- Zapukać? - spytałam.
Od pierwszego zadania minęło kilka minut. Ciągle szliśmy przed siebie, nie patrząc w tył. Wkońcu ujrzeliśmy domek na drzewie. Bynajmniej tak mi się wydaje. A! Zapomniałam dodać, że padało i jestem kurwa cała mokra! Po prostu kocham to życie kurwa.
Nie czekając na ich odpowiedź, uderzyłam nogą w “drzwi“. Zachwiały się, ale nadal były na swoim miejscu. Poczułam jak ktoś mnie odsuwa. Luke, Matt i Justin uderzyli w tym samym momencie w to miejsce co ja. Wystarczyła chwila, a mogliśmy wejść do środka. Wiecie jakie było moje zdziwienie, gdy znajdowały się tam 7 karimat, a na każdej z nich ciuchy? Nie wiecie? Byłam najszczęśliwsza osoba na ziemi. Wkońcu mogłam zdjąć mokre rzeczy i poczuć się świeżo. Tak bardzo brakowało mi snu. Oczywiście! Justin musiał rozjebać moje marzenia.
- Możemy zostać tu 12 godzin. Gdy tylko czas minie, to coś wyleci w powietrze. - powiedział, trzymając w ręce kartkę. Zaczęła się kłótnia, ale Bieber idealnie ją zatrzymał.
- Morda! - uśmiechnęłam re sama do siebie, czując satysfakcję z jego “złej“ strony. Nareszcie! - Jest coś jeszcze... - mruknął. Usiadłam wygodnie na karimacie. Nie byłam przestraszona. Na początku moje ciało ogarnęło przerażenie, ale teraz kierują mną zemsta na tym idiocie. Nic więcej nie chce. Pragnę tylko spotkać tego psychola, który mnie tu ściągnął.
- Możemy oddać jedną osobę do domu. - moje źrenice rozszerzyły, a po moim ciele przeszedł dreszcz.
To nie wróży nic dobrego. Jestem tego pewna. Gdzieś musi być ten cholerny haczyk.
- Tak zwyczajnie? - zapytała Nicole. Zerknełam w jej stronę. Miałam ochotę uderzyć ją w jej piękną twarz. Czy ona musi być tak zapatrzona w siebie? Musi?
- No ta... - Justin wyszeptał, drapiąc się po karku.
- Oddajemy kogoś? - zapytała niepewnie Jade. Siedziałam w tej samej pozycji . Nic nie mówiłam ani nie dawałam znaku życia. Brak haczyka czyli tu nie chodzi o nas. Najgorsze ogniwo powinno odejść bez żadnego problemu. Pokręciłam kilka razy głową, czując narastający ból. Chwyciłam kilka pasemek włosów, ciągnąć za ich końce. Czemu muszę miec tak fascynujące życie? Czujecie ten sarkazm nie?
Odepchnełam się od podłogi i powoli stanęłam na nogach.
- Oddajemy... - mruknełam, przyciągając wzrok całej grupy. Byli źli albo przerażeni. Już sama nie wiem. Czasami mam nadzieję, że moje życie to sen. Wmawiam sobie, że za chwilę się obudze. Zejde na dół i zobaczę uśmiechnięta rodzinę
Ehh ...
Mam dosłownie dość.
- Czekaj! Ty masz zamiar skorzystać z tego ? - głos Justina dotarł do moich uszów. Kiwnełam głową, patrząc w jego strone.
- Chcesz się kogoś pozbyć? Naprawdę? - zapytał Luke, a w jego głosie mogłam usłyszeć przerażenie.
- Nie mamy wyjscia... - wyszeptałam. Każdy z nas był tak samo zaskoczony tym pomysłem, ale tak będzie lepiej.
- Bedzię coraz trudniej! A ty tak po prostu rezygnujesz z jednej osoby!? Jesteś wariatką!
- Pożegnajcie się z nią. - warknełam, wskazując na Nicole. Jej szczęka opadła kiedy zorientowała się, że chodzi o nią.
- Co!? Niby czemu!? - wrzasneła, uderzając pięścią o ściane.
Coś jest nie tak...
Czy ona zdaje sobie sprawe, że chce ją uratować. Pozwalam jej odejść. Daje jej szanse by mogła życ normalni, a ona robi o to pretensje?
Głupia suka.
- Posłuchaj mnie uważanie. Jesteś z nas wszystkich najgorsza w tej branży. Jak pozbędziemy się Ciebie, będzie nam lżej, naprawde. Nie, że Cię obrażam czy coś, ale... no wiesz jak to jest. Zostało nam 13 dni. W każdym momencie możemy umrzeć. Dostajesz ode mnie nagrode za dzisiejszą odwage. Możesz przeżyć. - mój ton głos był zaskakująco miły.
No, no, no Noemi byłaś uprzejma.
Chciałam się odwrócić do Nate'a, ale poczułam ostry ból na policzku. Moje źrenice rozszerzyły się kiedy zrozumiałam, że ona odważyła się mnie tknąc.
Ta głupia dziwka podniosła na mnie ręke.
Ona nie wie w co się wpakowała. Ze mną sie nie igra. Wyjełam z tylnej kieszeni broń, celując w jej głowe.
- Teraz też jesteś taka odważna? - wysyczałam. Wyjełam magazynek, by pozbawić go naboi, oprócz jednego. Włożyłam go na miejsce i obkręciłam wokół jego osi. - zabawimy się w Rosyjska Ruletke? - Tym razem pytanie skierowałam do każego. Byłam wściekła, chciałam się wylądować. - to tak... Jade - zaśmiałam się, kierując broń w jej głowę. - Mówisz prawd, albo jesteś martwa. Kim byłaś przed tym obozem? - widziałam jak Justin robi wolne kroki w moją stronę. Byłam szczęśliwa, że się boją. Teraz wiedzą, że ze mną nie ma żartów. Za nim Jade zdarzyła odpowiedzieć, odwróciłam się w stronę Nic i strzeliłam cztery razy. Usłyszałam pisk dziewczyn i krzyk chłopaków. Nabój wciąż był w magazynku. Dziewczyna ma szczęście. Blondynka skulona płakała w kącie. Eh... Ona naprawdę jest słaba.
Poczułam jak jeden z facetów, wykręca mi ręce. Wrzasnełam, chcą kopnąć go w przyrodzenie, ale Nate zatrzymał moje ruchy. Żartuj se kurwa. Zaczęłam się wyrywać i wreszczeć. Jeżeli zaraz mnie nie zostawia to zabije każdego, bez wyjątku. Kiedy ja robiłam się coraz bardziej wkurwiona, Justin przeszedł obok mnie obojętnie do Nicole. Zostałam dosłownie przygwożdzona do ściany. Wpadłam w szał, rzucałam się na wszystkie strony, próbowałam ich gryźć i drapac. Zgiełam się w pół kiedy Monic uderzyła mnie z całej siły w brzuch.
Skurwysyny
Justin Pov:
Obojętnie przeszłem obok Noemi, podchodząc do przerażonej Nicole. Chwyciłem jej dłon by pomóc wstać. Przytuliłem ją do siebie, chcąc by się uspokoiła. Jej ciało drżalo, a ona sama nie potrafiła nad tym zapanować. Nie wiedziałem co mam robić. Nie umiem pocieszać. Nadaje się tylko do zabijania.
- Shh... Ona wpadła w szał, zaraz jej to przejdzie. - wyszeptałem w blondynce w włosy. Dalej płakała, a ja stałem jak idiota. Czy to musze być zawsze ja? No kurwa. Mogli nam tu dać jakiegoś psychologa. Z nim życie było by lepsze yeah.
Nie miałem zamiaru patrzeć na zachowanie Noe więc całą uwage skupiłem na Nic.
- Musisz odejść, rozumiwsz? - zapytałem. Nie bał się już. Była bardzo pewna siebie . To chyba nie w jej stylu.
- Jak? - jej spojrzenie wierciło dziure w mojej twarzy.
Tak Bieber, role się odwracają. Teraz ty jesteś w niezręcznej sytuacji.
- Musimy wejść na dach tego gówna i tam zjedziesz na linie. - wytłumaczyłem. Miałem zamiar ją odprowadzić, ale dziewczyna zdecydowała się zrobić to sama. Pocałowałem ją w policzek, a jej twarz przybrała czerwony odcień. Odwróciłem się w strone Noemi. Stała oparta o ściane z siniakiem pod okiem. Podeszłem do niej i delikatnie podniosłem jej podbrudek. Jeździła wzrokiem wszędzie byle nie na mnie. Przejechałem kciukiem po sinym śladzie. Brunetka stała chwile nie ruchomo by po chwili mnie ominąć.
- Idżcie spać. Bedę na straży. - z tymi słowami opuściła pomieszczenie.
niedziela, 7 września 2014
Uwaga i niespodzianka
Hej :)
Wiem, zawaliłam. Dzisiaj miał być rozdział, który sie nie pojawi.
Napisałam już połowe.
Obiecuje, że jutro się pojawi.
Tu taka zachęta.
"- Chcesz się kogoś pozbyć? Naprawdę? - zapytał Luke, a w jego głosie mogłam usłyszeć przerażenie.
- Nie mamy wyjscia... - wyszeptałam. Każdy z nas był tak samo zaskoczony tym pomysłem, ale tak będzie lepiej.
- Bedzię coraz trudniej! A ty tak po prostu rezygnujesz z jednej osoby!? Jesteś wariatką!
- Pożegnajcie się z nią. - warknełam. "