czwartek, 2 października 2014

ROZDZIAŁ 6 ''Mamo czy tak miało wyglądać moje życie?''




Justin Pov:

- Pobudka! - krzyk Matta drażnił mój słuch. Miałem ochotę wstać i mu wykurwić, ale nie mogłem ponieważ piękna dziewczyna leżała na moim torsie.. Podniosłem powieki, czując się jak nowo narodzony. Matt za wszelką cenę próbował każdego wyprowadzić każdego z drewnianej budowli. Gdzie mu się tak śpieszy?

Kurwa.

Rozszerzyłem oczy, zdając sobie sprawę z niebezpieczeństwa jakie nam grozi. To nie długo wybuchnie.

Delikatnie podniosłem Noemi w ślubny sposób, tak by jej nie obudzić i ruszyłem do wyjścia. Najgorsze było zejście w dól, z drzewa. Postanowiłem wraz z Lukiem, że będziemy ją sobie podawać. Nasze zejście trwało wiecznie, ale w końcu postawiłem nogi na zimnej trawie.

Każdy z nas wyglądał tragicznie. Mieliśmy podkrążone oczy, które lśniły czerwienią. Nasze ubrania były brudne i podarte. Już nawet nie będę wspominać o włosach. Płakać mi się chce na myśl jak wyglądają moje piękne włoski.

 Czułem zmęczenie mimo, że przed chwilą się obudziłem. Oprócz tego stres był ogromny i pogarszał mój stan. Zerknąłem na brunetkę, a pierwsza rzeczą, która rzuciła się w oczy były czerwone jak ogień policzki. Była blada oprócz wcześniej podanych miejsc.

Wskazałem Jade by do mnie podeszła. Dziewczyna chwiejącym krokiem ruszyła w moja stronę. Jej chód nie wróżył nic dobrego. Jeżeli czegoś nie wymyśle umrzemy z wycieczenia. 

- Wyjmij z mojego plecaka koc termiczny. - powiedziałem. Dziewczyna zrobiła to co kazałem. Ułożyłem Noe na foli, a następnie okryłem szczelnie jej zmarznięte ciało. Przyłożyłem dłoń do jej czoła, czując palącą energię.

Jest kurwa źle.

- Jak się czujecie? - zapytałem. Nikt nie potrafił mi odpowiedzieć. Byli bez jakichkolwiek sił, a to dopiero trzeci dzień. Nie wiem co mam robić. Noemi jest przeziębiona, Nate nie może chodzić bez pomocy. Czy mogło być gorzej? Oczywiście, że tak. Czekało nas jeszcze 11 dni walki o życie kurwa.

- W moim plecaku są jeszcze dwa koce. Dziewczyny weźcie je. W drugim plecaku są trzy, więc reszta też ma się okryć. - wymamrotałem, polewając chustę, zimnym płynem na okaleczenia by następnie ułożyć ją na głowę brunetki. 

- A co z tobą? - Nate wyszeptał, przyglądając się moim poczynaniom. 
- Dam sobie radę. - mój głos był pewny, ale w głębi serca wiedziałem, że mogę popaść w jakieś gówno. Nie mamy jedzenia ani picia. Nic. Święcimy pustkami. Uniosłem ponownie jej ciało i skierowaliśmy się w dalszą drogie.

Jeżeli nie przeżyje... Obiecuje, że będę nawiedzać tego skurwysyna.

 Nigdy nie myślałem, że wplącze się w coś takiego.
Czy to jest jakiś pierdolony film? 
Dobra, trzeba spróbować chociaż tego. 
Złożyłem ręce do modlitwy na tyle ile pozwalały mi możliwości. 

Długo z Tobą nie rozmawiałem, znaczy z Tobą Boże. Od kilku lat nie potrafiłem się do Ciebie odezwać. Jednak teraz jesteś moją ostatnią deską ratunku.
Proszę Cię nie zabieraj mi nikogo z tych osób. Wiem, że tylko ty możesz nam pomóc. Spójrz, tylko ja jestem tu bo na to zasłużyłem.
Nate, Jade, Matt, Monic, Luke i przede wszystkim Noemi nie powinni przechodzić przez takie coś. 
Może tak miało być, ale jesteś po to by nas chronić. Jeżeli ty nie masz na to wpływu.  Przekaz swoją siłę naszym aniołom stróża. 

- Będzie dobrze... - wyszeptałem. Miałem nadzieję, że chociaż trochę uda mi się podnieść drużynę na duchu. 

***


Trzy godziny bez jakiejkolwiek przerwy. Szliśmy w milczeniu. Moje myśli były wypełniony wspomnieniami z dzieciństwa. Nie potrafiłem się odezwać ani zatrzymać, gdybym to zrobił nie ruszył bym dalej. Nie ważne jakie wybiorę wyjście i tak będzie źle. Uczyła was kiedyś nauczycielka tragizmu? Na pewno tak. Dosłownie czułem się jakby wciągnęli mnie w jakiś pierdolony mit. Gdzie Fatum zapadło w moim życiu. Mogę podjąć dwie decyzję. Zatrzymać się lub iść dalej. Jak sądzicie w którym wyborze nie ma minusów? W żadnym. 

Moje kroki jak i reszty stawały się wolniejsze i cięższe.
W pewnym momencie poczułem uścisk na bluzce. Noemi miała podniesione powieki, a wyraz twarzy ukazywał zdezorientowanie.

- Co się dzieje? - wyszeptała. Posłałem jej uśmiech, który wątpię, że go przypominał.
- Musieliśmy iść dalej, a miałaś gorączkę więc nie budziliśmy Cię. - przez chwilę przetwarzała moje słowa. Powoli jeździła dłonią po okryciu by po chwili rzucić wzrokiem na resztę.


- Czemu nie masz koca?- zapytała. Jej głos był słaby i cichy. Teraz wyglądała zupełnie jak niewinna dziewczynka.
- Nie ma więcej, a po drugie dam sobie radę. - uśmiechnąłem się i delikatnie postawiłem ją na ziemi.

Kurwa! Mogłem ja dalej nieść!

- Masz... - mruknęłam, ściągając z siebie ochronę i wyciągając ja w moja stronę. Rozszerzyłem oczy nie wierząc w to co usłyszałem.

Może ona jednak się o mnie martwi co? 

Pokiwałem przecząco głową na co Noemi chciała coś powiedzieć. Jednak znałem idealny argument.
- Przestań. Spójrz jak jesteś ubrana, a co ja mam na sobie huh? Chyba mam lepiej kochanie. - ostatni wyraz wyszeptałem tak by tylko ona mogła mnie usłyszeć. Myślałem, że mnie uderzy albo się obrazi, ale Noemi jedynie uśmiechnęła się w moja stronę i już o własnych siłach ruszyła dalej.

Może nie słyszała? 

***

Każdy kolejny krok sprawiał, że moje ciało przechodził dreszcz. Nie wiem ile idziemy i w którym kierunku. Wiem jedynie tyle, że robi się późno ponieważ słońce zachodzi. Jestem głodny, spragniony i zmęczony. Miałem ochotę położyć się na ziemi i już nie wstać, ale gdybym to zrobił ukazał bym swoją słabość, a to nie może się wydarzyć. Powoli kroczyliśmy przed siebie, czekając na kolejne wymagające zadanie. 

Zerknąłem na każdego po kolei. Czuli to samo co ja, jednak Noemi wyglądała zupełnie inaczej. Nawet głupi zauważył by, że jest przeziębiona. Mało tego! Ona wyglądała jak zwłoki człowieka. Zrobiłem trzy kroki do przodu by zrównać jej tempu. Machałam jedną rękę zupełnie ignorując moje przybycie. Gdy się jej przyjrzałem, jej oczy były straszne. Pierwszy raz widziałem w nich pustkę. Nic, żadnych emocji . Brak strachu, szczęścia czy smutku, a nawet wściekłości. Tak jakby ktoś wyssał z niej całą energię. 

Szturchnąłem ja w bok by zwróciła na mnie uwagę, ale to było na nic. Zero jakiegokolwiek kontakt z dziewczyna. Ostatecznie postanowiłem chwycić jej dłoń. Miałem nadzieję, że to zwróci na mnie swoją rękę i kiedy chciałem się poddać, poczułem jak jej ręką zaciska się na mojej, a kciuk delikatnie jeździł po wierzchu mojej dłoni. Uśmiechnąłem się do siebie by następnie znaleźć siłę w lepsze dni, które muszą w końcu nadejść.

Olivia Pov:

Było mi strasznie gorąco, a jednocześnie zimno. Nie miałam siły by dalej żyć. Pierwszy raz zdarzyła mi się taka sytuacja. Nie czuje niczego mimo, że chce. Moje serce bije inaczej, tak jakby wolniej. Przez cały czas trzymałam dłoń Justina. Nie chciałam jej puścić. Bałam się, że kiedy to zrobi stracę go, a teraz jest mi bardzo potrzebny. Mogę tylko dziękować Bogu za jego obecność. Przed tym jak zasnęłam wierzyłam, że wszystko się uda. Teraz chce po prostu szybkiej i nie męczącej śmierci. Najlepiej niech mi odetną głowę. Szybkie rozwiązanie i bez przeszkód.

 Czasami chciałabym przenieść się w inny wymiar. Bez bólu i łez, które niszczą mnie od środka. Moje dzieciństwo nie było jak z bajki. Mogłam to zmienić gdybym tylko starała się iść samotnie. Teraz, kiedy jestem w “gangu“, a do tego drużynie w pierdolonym lesie... Nic nie idzie po mojej myśli. 

Mamo czy tak miało wyglądać moje życie?
Nie pamiętam Cię ani nigdy Ciebie nie ujrzę. To boli... Dzieci wyśmiewały się ze mnie, a to jedynie budowało moja nienawiść do ludzi.
Mamo...
Kochasz mnie?
Czy teraz jak na mnie patrzysz, jesteś dumna? Noemi zastanów się! Kto był był dumny z zabójcy.
Mamo... Chciałabym byś tu była...
Brad powiedział mi kiedyś, że zostawiłaś mu kartkę, której nie może mi pokazać.
Mamo co na niej było?
Ciągle powtarzał: “ Na zewnątrz twarda jak skala, w środku delikatna jak płatek róży.“
Czy to było tam napisane?  
Mamo czy tego właśnie chciałaś?
Jeżeli tak to ... Spełniło się. Właśnie taka jestem. Zimna z wyglądu, gorąca w sercu. 

Codziennie zastanawiam się jak wyglądało by moje życie gdybyś przeżyła. Tato nie był by zły, a Brad nie cierpiał by tak bardzo. Mamo czy to wszystko musi być takie ciężkie?

- Noemi? - głos Justina wzbudził mnie z transu, a mój wzrok odnalazł jego.
- Wiesz o co tu chodzi? - zapytał, wskazując na stół pełen jedzenia. Bez zastanowienia się chciałam skosztować tych potraw, ale głos Jade mi to utrudnił.

- Dzieciaki życzę wam smacznego. A i tak na marginesie to nie zwykle jedzenie. Są tam zapakowane różne prezenty np. Pajączki. - spojrzałam w jej kierunku. Trzymała mały list, który zniszczył wszystko.

- Co robimy? - spytałam, chowając kosmyk włosów za ucho. Justin nadal trzymał moja dłoń i nie miał zamiaru jej puścić.

Dzięki Bogu. 

- Jeżeli chcemy przeżyć to musimy to zjeść. - mruknął. Pociągnął mnie w stronę stołu. Miałam odruch wymiotny, widząc pająki na jedzeniu.

Pokaz im, że muszą to zrobić.
Dasz radę!

Puściłam rękę Biebera by sięgnąć po pierwszą lepszą rzecz. Był nią pączek, wyglądał normalnie, więc pewnie wzięłam pewny gryz. Momentalnie pożałowałam mojej decyzji gdy poczułam coś śliskiego i pełzającego w mojej buzi. Zamknęłam oczy i zaczęłam przełykać jedzenie.  Kilka razy jedzenie wracało do mojej jamy z żołądka. Położyłam dłoń do buzi by nie zwymiotować. Gdy w końcu wszystko miałam już połknięte. Otworzyłam buzie by coś powiedzieć, ale widok mnie zaskoczył. Każdy z moich przyjaciół jadł jedzenie na sile. 

Byłam z nich dumna. Nie przestraszyli się tego czegoś. Oni stają się silniejsi, a to daje mi motywacje na kolejne dni. Mam nadzieję, że to przeżyjemy, a te pająki nam nie zaszkodzą. 

Koniec użalania się nad sobą.



OD AUTORKI

Nie wiem jak to możliwe, że udało mi się coś takiego napisać. Ciągle miałam sprawdziany i w chuj zadań.

DLATEGO PROSZĘ. KOMENTUJCIE.

8 komentarzy: