czwartek, 25 grudnia 2014

EPILOG

OD AUTORKI.
WITAM, WITAM :)
PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM BO TO WAŻNE. PROOOOSZĘ.
NIECH KAŻDY SKOMENTUJE

Klęknąłem przed łóżkiem, składając ręce do modlitwy. Minął rok od odejścia Noemi, ale nadal nie potrafiłem się z tym pogodzić. Widziałem ją kiedy mijałem każda dziewczynę, wmawiałem sobie, że to jedynie pierdolony sen, że ona tak na prawdę żyje i ma się dobrze. 
- Boże... - wyszeptałem. - Oddaj mi ją. Wiem, że to nienormalne, ale zwróć mi ją. Zmieniła mnie, a o to prosiła Cię każdej nocy moja mama, więc proszę, wysłuchaj mnie także. Potrzebuje jej jak tlenu bo tylko tyle trzeba by żyć. Ja nie potrafię się modlić ani mówić do Ciebie. To cholernie dziwne. Wiesz gadam sam do siebie, a i tak zapewne masz ważniejsze sprawy niż słuchanie mojego pierdolenia. Nie chce od Ciebie wiele... Chce byś zwrócił miłość mojego życia...

***

- Justin, położyłam Ci list do Ciebie na biurku! - moja mama krzyknęła kiedy wróciłem do domu. Kiwnąłem głową, biegnąc na górę. Chwyciłem kopertę, otwierając ją. To zapewne kolejny mandat. Ostatni trochę ich przybyło.
Zamiast kwitku, wyjąłem kartkę. Przełknąłem ślinę kiedy przeczytałem pierwsze zdanie.

" Część Kochanie...
Minął rok, właśnie dzisiaj i dlatego postanowiłam napisać.

Moje jabłko Adama podskoczyło do góry, a serce zabiło mocniej.

Może na początku się przedstawię, nazywam się Noemi Sabrina Weest i mam 19 lat.

Poczułem jak moje policzki stają się mokre...

Pewnie mnie kojarzysz... 

A jak mogę Cię kurwa nie znać.?
Co jest grane?

Nie wiem co mam pisać. Wiem, że widziałeś moją śmierć... Jednak... Ja żyje i mam się dobrze.

Co kurwa?
Miałem rozmazany obraz, a mózg z opóźnieniem przekazywałem mi prawdziwe informacje.

Nie będę Ci tłumaczyć moje zmartwychwstanie, więc przejdę do rzeczy.
Każdego wieczora, za nim zamknę oczy, widzę Ciebie...

Ja też.

Uśmiecham się na każde wspomnienie związane z tobą...

Ja też.

Mimo, że jestem jebaną idiotką to proszę, nie bądź zły.

Nie jesteś nią. Jesteś moim aniołem.

Ja przepraszam za rzeczy, które zrobiła, jak Cie traktowałam i jakim człowiekiem byłam...

Ja też przepraszam...

Nie chce i nie potrafię nic pisać...

Dlaczego?

Tylko nie bój się, wciąż cię kocham.

Ja Ciebie kurwa też.

Twoja na zawsze Noemi.

Rzuciłem kartką o ścianę, a następnie pierwszą lepszą rzeczą czyli moim telefonem .
Chwyciłem swoje włosy ciągnąc je w dół.

***
Noemi i Justin siedzieli na balkonie, w innych domach po innych stronach światach, ale jedno ich łączyło, myśli. To oni przechodzili przez swoje  spotkanie po raz kolejny...

WSPOMNIENIA
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Podciągnęłam się na niej, ale nie pomyślałabym, że moja twarz będzie się znajdować milimetr od jego. Justin rozłożył moje nogi tak bym objęła go nimi w pasie. Ręce ułożyłam na jego ramieniu. Oddychałam powoli i głęboko, natomiast jego był bardzo szybki. Przez chwilę myślałam, że może coś mu jest, ale myliłam się. Jego głowa wylądowała w zagięciu moje szyi, co średnio mi się podobało.
Przestań Noemi! Nie podoba Ci się? Ta ... Masz marzenia dziewczynko.
Próbowałam przyzwyczaić się do tej pozycji, ale on musiał to utrudniać.
- You tell me this is for the best/Mówisz mi, że to dla mojego dobra 
So tell me why am I in tears./Więc wyjaśnij mi, dlaczego jestem we łzach?
So far away and now I just need you here./Tak daleko i teraz wiem, że potrzebuję Cię w tej chwili- Justin szeptał do mojego ucha, a ja? 
Ja nie rozumiałam sensu jego słów. W kółko powtarzał te same zdania. Czym dłużej to trwało, tym szeptanie przerodziło się w śpiew. Jego głos był niesamowity. Trochę jak bym słuchała dziecko, ale pozytywnie. Zamknęłam oczy, a on zmienił rytm i słowa.
- We make the sun shine in the moon light./Możemy sprawić, że słońce będzie świecić w świetle księżyca. 
We can make the grey clouds turn to blue skies./Możemy sprawić, że szare chmury zamienią się w błękitne niebo. 
I know it's hard, baby, believe me. /Wiem, że to trudne, kochanie, uwierz mi- uśmiechnęłam się, słysząc jego czystą barwę. 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dobra moje serce wcale nie bije szybciej bo ten idiota ma klatkę lepszą niż model Calvina Kleina. 
Liv oddychaj.
- Zrób zdjęcie zostanie na dłużnej. - Bieber skierował zdanie w moim kierunku tym samym uświadamiając mnie o głupocie jaką popełniłam.
 -Zamknij się... - warknęłam, siadając po turecku na mokrej trawie
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wstałem z podłogi, a następnie zacząłem stawiać ciche kroki w jej stronę.  Gdy byłem prawie na miejscu, delikatnie położyłem się obok brunetki.
Myślałem, że ona śpi i będę mógł Tylko poczuć jej ciepło, ale jak zwykle plany poszły się jebać.
- Co ty robisz? - wymamrotała zaspana. Bez żadnej rozmowy położyłem się bliżej niej aby ją objąć. Dziewczyna chciała zdjąć z siebie  moje ręce, ale nie była na tyle silnia.
- Łapy precz! - warknęła, a oczy zabłysnęły w ciemności.
- Trzęsiesz się jak galareta. Daj sobie pomóc. - mruknąłem . Noemi chwile spoglądała na moją twarz . Następnie pokiwała twierdząco głową.
Ugięła się...
Nie wiedziała co zrobić, a ja mimo braku światła widziałem jak się rumieni. Awwww... Jest słodka. Przyciągnąłem ją do siebie, a jej głowa wylądowała na mojej klatce. Uśmiechnąłem się, błądząc dłonią po jej boku.
Ona była niesamowicie miękka, jezu z niej jest taka kruszynka. Przez 5 minut nawet nie ruszyła palcem. W końcu ostrożnie objęła mnie w pasie, bardziej wtulając się w moją klatkę piersiową.
- Dobranoc skarbie.. - szepnąłem, całując ją w czoło.
- Dobranoc...
-Zamknij się... - warknęłam, siadając po turecku na mokrej trawie
---------------------------------------------------------------------------------------------------------

 - Czemu nie masz koca?- zapytała. Jej głos był słaby i cichy. Teraz wyglądała zupełnie jak niewinna dziewczynka.
- Nie ma więcej, a po drugie dam sobie radę. - uśmiechnąłem się i delikatnie postawiłem ją na ziemi.
Kurwa! Mogłem ja dalej nieść!
- Masz... - mruknęłam, ściągając z siebie ochronę i wyciągając ja w moja stronę. Rozszerzyłem oczy nie wierząc w to co usłyszałem.
Może ona jednak się o mnie martwi co? 
Pokiwałem przecząco głową na co Noemi chciała coś powiedzieć. Jednak znałem idealny argument.
- Przestań. Spójrz jak jesteś ubrana, a co ja mam na sobie huh? Chyba mam lepiej kochanie.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Nie to nie. Trudno, ale będziesz musiała mnie znosić. - ten dalej tu jest. Blondyn usiadł obok mnie, patrząc w dal.  Czy on musi być tak kurewsko denerwujący. Czemu nie może iść do jakieś dziewczyny i ją pocieszyć? Zamiast tego będzie  tu siedział jak idiota. 
Faktycznie pożytecznie spędza czas.
- Wiem, że masz wątpliwości co do dalszych dni, ale będzie dobrze. - wyszeptał, unikając kontaktu wzrokowego . - Damy rade i przecież jak nie my to kto co? - zaśmiał się, ale nadal miałam wątpliwości. - Mała przestań się przejmować. Każdy kiedyś umrze...
- Justin ty nic nie rozumiesz... - przerwałam mu, a jednocześnie warknęłam..
On nic kurwa nie wie więc po chuj się udziela co?
Mógłby zamknąć mordę i mi po prostu potowarzyszyć, w ciszy.
Ale kurwa nie. On woli pierdolić swoje farmazony!
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Poczułam jak jego dłoń chwyta moje kolano przez co przyjemny dreszcz przeszedł przez moje ciało..
- To mi powiedz... - wymamrotał, spoglądając w moją stronę.
- Nie mogę. Będziesz miał mnie za szmatę... - mój głos był strasznie słaby.
Wiem, że jak powiem mu prawdę to wszystko spierdolę.
- Nie .. Mimo wszystko nie będę miał o tobie takiego zdania.
- Na pewno? - wyszeptałam, zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Tak, na pewno.- odpowiedział tym razem splatając nasze dłonie.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Możesz być milsza? - spytałem, chwytając jej podbródek w swoją dłoń by na mnie spojrzała.
- Przepraszam... - wymamrotała- dlaczego się nie wściekasz? - jej głos był drżący, a ja widziałem w jej soczewkach wodę, która za chwilę przemieni się w łzę.
- Stwierdziłem, że w życiu są rzeczy i osoby o które chce walczyć do samego końca 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Spójrz na mnie.. - wyszeptał do mojego ucha. Jego głos był tak bardzo delikatny i tajemniczy. Pokręciłam przecząco głową. Nie wiem czemu podjęłam taką decyzję. Bałam się, nie miałam odwagi chociaż do głupie skrzyżowanie wzroku.
- Spójrz na mnie. - Powtórzył. - Chce zobaczyć twoje piękne oczy. - dodał. Odsunęłam się od niego. Palcem podniósł mój podbródek i wtedy zdałam sobie sprawę jak blisko siebie jesteśmy. Nasze nosy się stykały, a jego oddech uderzał w moje usta. Przybliżałam głowę by po chwili go poczuć. Był strasznie słodki jak cukierek. Poruszaliśmy synchronicznie wargami. Włożyłam jedną dłoń w jego włosy, a drugą pod bluzkę. Czułam jak delikatnie podnosi mnie trochę wyżej. Otworzyłam usta by jego język spotkał się z moim. Kiedy tylko do tego doszło mój brzuch oszalał. Był tak bardzo wspaniały. Wystarczyła chwila, a ja poczułam jak jego kolczyk obija się o mój język.
 
----------------------------------------------------------------------------------------------------------



Pocałował jej czoło, urywając kontakt wzrokowy.  Ona i on czuli, że potrzebują tej samej rzeczy. Tej samej czynności. Noemi stanęła na palcach, szukając jego ust. Nie musiała długo na to czekać . Już po chwili ich wargi zaczęły się stykać, wywołując u nich dotąd nieznane i obojętne im uczucie. Czuli, że są w właściwym miejscu i o właściwej porze. Kochali kiedy świat był tylko ich. Kiedy ptaki i wiatr grali piosenkę tylko dla nich. Oni są jak dwie bomy, które ze sobą tworzą coś niesamowitego i niebezpiecznego. Poruszali się tak jakby to był ich ostatni pocałunek. Wpajali się w siebie, próbując zacząć od nowo. Justin jak i Noemi myśleli o tym co właśnie się dzieje, ale nie tylko to było ich wspólną myślą.
Ta dwójka zastanawiała się co by było gdyby nigdy nie sięgnęła po broń? Gdyby teraz siedzieli w szkolnych ławkach, słuchając pierdolenia nauczycielki. Gdzie by doszli i jak długa ścieżka była by przed nimi.Co by się stało gdyby tera nie stali naprzeciwko siebie, łącząc swoje pasję. 
W końcu oderwali się od siebie. Justin przysunął ją jeszcze bliżej siebie by wyszeptać słodkie słowa do ucha.- Jeżeli umrę to było warto..
 

___________________________________________________________________________

KONIEC WSPOMNIEŃ


Justin usiadł na kanapie, wyjmują telefon. Oprócz listu w kopercie była także mała kartka z numerem telefonu. Bez zastanowienia wykręcił go i kliknął zieloną słuchawkę. Już [p chwili mógł usłyszeć jej cichy oddech.
 - Obiecujesz, że wrócisz? - spytał, dławiąc się łzami.
- Obiecuje...

OD AUTORKI.

BOŻE CHCE MI SIĘ PŁAKAĆ BO TO JUŻ KONIEC. MAM ŁZY W OCZACH. CHCIAŁAM WAM PODZIĘKOWAĆ ZA KAŻDY KOMENTARZ I PRAIE 10 K WYŚWIETLEŃ.

JESTEŚCIE WSPANIALI.

CIĘZKO MI KOŃCZYĆ TO OPOWIADANIE BO STRASZNIE ZŻYŁAM SIĘ Z BOHATERAMI. ONI SĄ TERAZ MOIM DRUGIM ŻYCIEM.
POPŁAKAŁAM SIĘ.
MAM NADZIEJĘ, ŻE TEN BLOG BYŁ INNY I WAS ZACIEKAWIŁ.

OCZYWIŚCIE TU MAM DLA WAS MOJEGO DRUGIEGO BLOGA http://you-have-to-fight-baby.blogspot.com/ 

NA TYM BLOGU POJAWIO SIĘ JESZCZE JEDNA RZECZ WIĘC BĄDZCIE CIERPLIWI :)

DZIĘKUJE WAM ZA WSZYSTKO :)

wtorek, 9 grudnia 2014

12. "Hej. Słyszy mnie, prawda?"

Serce Justin'a przestało bić kiedy ciało jego ukochanej runęło na ziemie. Ogarnęło go zdezorientowanie, smutek,a przede wszystkim złość.

 Uderzył ostatni raz w kratę, a ona jak na życzenie zaczęła się podnosić. Przecisnął się przez dół by już po chwili biec w kierunku Noemi. Nie przejmował się wrzaskami przyjaciół ani obecnością jej brata i kolegi swojej dziewczyny. 

Marzył o tym by okazało się, że to lekkie zadrapanie. Chciał by brunetka wstała, zaśmiała się, a razem dokończyli by to co zaczęła. Upadł obok jej ciała, przytulając do swojej klatki piersiowej.

- Hej. Słyszy mnie, prawda? - spytał,czując jak w jego gardle rośnie gula. Nie potrafił się opanować, widząc jej zamglone oczy.
 Odsunął się na chwilę by przyjrzeć się jej ranie. Po prawej stronie brzucha sączyła się krew. Chłopak bez zastanowienia zdjął z siebie bluzę, rwąc ją na dwie część.

-  Kochanie jesteś silna. Dasz radę. Ne możesz mnie zostawić.. Nie kiedy jesteś dla mnie wszystkim... Nie kiedy moje serce należy do Ciebie... - szeptał, próbując zatamować krwawienie. Jego dłonie trzęsły się, a widok zaczął rozmazywać. Ona nie mogła umrzeć..

Noemi czuła pustkę, która rozpływała się po jej ciele. Nie czuła bólu ani smutku. Nie potrafiła zrozumieć o co to całe zamieszanie... przecież ona żyła, a nic jej nie było. Delikatnie próbowała podnieść dłoń by móc dotknąć policzka Justin'a, ale to było nie możliwe.

- Skarbie, nie umrzesz... Nie pozwolę Ci na to.. - załkał szatyn, tym samym informując dziewczynę o jej stanie. Zjechała wzrokiem do części jej ciała, która zalana była czerwoną cieczą. Uśmiechnęła się, wiedząc, że nie długo przyjdzie do niej mama.

- Spo... Spotkam... Mamę. Ju- Justin słyszysz? - jej głos był słaby, ale walczyła by pochwalić się swoimi uczuciami.

- Nie! - usłyszała jego krzyk. - Jesteś głupia. Nie pozwolę jej mi Cię zabrać. Nie może tego zrobić... Nie! Nie! Zabije się, rozumiesz? Skoczę pod pociąg, zawisnę nad morzem, utopię się jeśli tak po prostu mnie zostawisz... Mówiłaś, że twoja przyszłość jest w moich rękach, dlaczego? - Noemi mimo odlotu, słyszała każdego jego słowo i w tedy zdarzył się punkt kulminacyjny. 

Jej serce zabiło z taką siła, ze ukucie w klatce było nie do zniesienia. - Noemi, pamiętasz... Obiecałaś. Kurwa- Justin był na skraju nerwów, ale to brunetka przechodziła przez piekło .Wszystko ją bolało,a kiedy poczułam jak ulatnia się z niej cała siła, krzyknęła, wypluwając krew.

Chciała wstać by pieczenie minęło. Ścisnęła dłoń Justin'a z całej siły, krztusząc się zawartością jamy ustnej.

- Bieber to boli. - wyszlochała, wbijając paznokcie drugiej ręki w ziemię. Zaczęło jej się kręcić w głowie,a żołądek zawirował, zmuszając dziewczynę do opróżnienia żołądka. 

- Misia, nie poddawaj się, musisz...- nie usłyszała już reszty jego słów, ponieważ jej uwagę przykuła kobieta, która zstąpiła  z nieba... Noemi uśmiechnęła się mimo bólu, który odczuwała w każdej części ciała.

- Mamo... Jesteś piękna, wiesz.? - mówiła sama do siebie, bynajmniej tak odbierała to reszta. 

Kobieta ubrana w piękną białą suknie z brylantami, wyciągnęła rękę w stronę swojej córki... Teraz wszystko zależało od niej. Czy chwyci dłoń do nieba?

Justin przyglądał się swojemu aniołkowi, właśnie aniołowi.
Łzy płynęły po jego policzkach. Oblizał usta słone od kropli bólu.

- Nie możesz.. Nie pozwalam Ci. Bez Ciebie jestem nikim. Nic, to zostanie jak odejdziesz...- za nim mógł dokończyć swoje zdanie, jej oczy zamknęły się. 

Zaczął głośno szlochać, krzycząc jej imię. Dotykał jej twarzy, próbując przywrócić jej życie. Kiedy nie poczuł ciepła jakie wypełniało go od środka, dzięki niej, wstał. Odwrócił się i tak po prostu, wtulił się w ciało Luke'a.

Brad stał nieruchomo, patrząc na sytuacje, która rozgrywała się przed nim. Czuł ból w głębi serca. Kiedy Justin wstał, wpadając w ramiona kumpla, Brad nie wytrzymał. Zaczął płakać czując wyrzuty sumienia. To on zabił swoją siostrę. Za wszelką cenę chciał jej pomoc. Skorzystał z zamieszania i tak po prostu chwycił ciało swojej martwej siostry w ręce i zaczął biec przed siebie by po chwili znaleźć się w aucie.,

Justin oderwał się od przyjaciela i wtedy zauważył brak ciała swojej ukochanej. Zaczął się rozglądać. Ujrzał znikając postać,

- Nie możesz mi jej odebrać! - wrzasnął. Upadł na kolana, uderzając pięściami w ziemię.;
Cała siódemka płakała. Właśnie tego się najbardziej obawiali. Nie chcieli zostać bez jednej z nich.

Powiedziałaś, że mnie kochasz. Obiecałaś, że się nie poddasz. Jak mogłaś talk łatwo mnie zostawić. Oddałem tobie wszystko co miałem. A ty? Ty... Zniknęłaś. - słowa Justin'a obijały się w ich głowach do samego końca.

Minęła godzina może dwie, a oni nie ruszyli się z miejsca.
Siedzieli wpatrzeni w  niebo, słuchając cichego śpiewania Justin'a.

- Jesteś moim marzeniem... Nie ma rzeczy której bym dla Ciebie nie zrobił... Oddam moje życie dla Ciebie... Ponieważ jesteś moim marzeniem... I kochanie wszystko co mam jest twoje... Nigdy nie będzie Ci zimno, nigdy nie będziesz głodna... Będę przy tobie, kiedy będziesz niepewna... Musisz wiedzieć, że jesteś zawsze kochana... Dziewczyno, ponieważ jesteś wszystkim co teraz mam. (1)...

"-  Obiecaj, że mimo wszystko się nie poddasz? - zapytałem.
- Obiecuje "

***************************************************************************************************

(1) - tekst Next 2 you - Chris Brown ft Justin Bieber

poniedziałek, 8 grudnia 2014

11. "Pozostała ostatnia godzina. 60 jebanych minut."

OD AUTORKI.

NO CÓŻ HEH NIE ZABIJCIE MNIE, ALE SAMI ZROZUMIECIE DLACZEGO.
MECZĘ SIĘ CIĄGNĄC TO OPOWIADANIE, WIĘC PROSZĘ BARDZO. OCZYWIŚCIE TO NIE JEST OSTATNI ROZDZIAŁ.

UWAGA! PROSZĘ ŻEBY TERAZ KAŻDY BEZ WYJĄTKU TO SKOMENTOWAŁ OK?

KOCHAM WAS II JAK MACIE JAKIEŚ PYTANIA TO ŚMIAŁO, ODPOWIEM NA KAŻDE :)




* Trzy dni później*

Przez ostatnie dni nie odstąpiłam Justina ani na krok. Trzymałam jego dłoń kiedy zasypialiśmy i kiedy słoneczne promiennie przywracały nas do piekła. Uśmiechałam się do niego aż moje policzki zesztywniały. Muskałam jego idealne wargi raz po razie. Przytulałam w każdym możliwym momencie.

On uczynił mnie szczęśliwą w te ponure dni. Sprawiał, że miałam ochotę tańczyć w tylko mi znanym rytmie. Moje serce przyśpieszało bicie kiedy był obok. Kochałam jego ciemne oczy, które mimo zmartwień, świeciły jak gwiazdy. Kochałam jego pełne, różowe usta w kształcie serca, które mogłabym całować co sekundę. Kochałam jego puszyste ciemne włosy. Kochałam jego uśmiech, dołeczki, ciało, ruchy. Kochałam go całego i gdybym tylko mogła nigdy nie zostawiła.

Podjęłam ostateczną decyzje. Wiem, że zranię tym cały zespół, ale nie potrafię inaczej. Pokaże, że ze mną się nie zadziera, że to był ich największy błąd, który popełnili w swoim zasranym życiu. 

Pozostała ostatnia godzina. 60 jebanych minut. Wtedy moje aniołki będą wolne, a ja zostanę by załatwić ostatnie porachunki. Nie pozwolę by własny brat zrobił ze mnie pośmiewisko. Chciał wojny, to ją dostanie. Tylko czy tym razem zwycięży? Wątpię. Brad nie przemyślał jednego... Mamy te same geny, a zabijanie jest naszym darem. 

Potarłam dłoń Justina, kciukiem. Chłopak odwrócił głowę w moją stronę, posyłając buziaka w powietrzu. Przytuliłam się do jego boku, kładąc drugą rękę na jego kolanie. 
- Czyli wy założycie rodzinkę jak wyjdziemy z tego gówna? - zapytała Jade, uśmiechając się szczerze, bez smutku. Moje serce zabolało bo może właśnie tego chciałam. Może marzyłam o tym by mieć męża i dzieci. Może Bóg dlatego mnie tu zesłał, a ja to tak po prostu rozpierdolę? Czy podejmuje odpowiednią decyzję?
- Mam taką nadzieje. - zaśmiał się Justin, cmokając moje czoło. Posłałam im delikatny uśmiech. Czułam jak łzy kumulują się w moich źrenicach, ale nie mogłam pozwolić im się wydostać. 
- Co jest? - szatyn szepnął w moim kierunku, ocierając swoim nosem o moją szyje.
- Nic... - wymamrotałam..
- Jeżeli  masz inne plany na przeszłość, to zrozumiem. - usłyszałam jego cichy głos kiedy cmoknął moje ucho. Przymknęłam oczy, ściskając mocniej jego dłoń. I co ja mam mu odpowiedzieć? " Ah Justin, nie mam innych planów bo jest 99% szans, że nie wyjdę żywa z potyczki z moim braciszkiem." Już do reszty oszalałam. Na prawdę ze mną jest coraz gorej. Chce podsunąć się śmierci pod koło. Inteligentnie kurwa.
- Nie mam innych planów. Moja przyszłość jest w twoich rękach. - wyszeptałam, czując jak mój głos się łamię.

Teraz jestem pewna, że go kocham. Pierwszy raz boję się kogoś tak bardzo zostawić. Oddałam mu swoje serce i może być pewny, że nigdy nie odejdę. To, że nie będzie mnie przy nim fizycznie, nie znaczy, że zniknę duchowo. Chyba, że tego zapragnie. 

Wstałam z miejsce, mówiąc, że a chwilę wrócę. Przeszłam kilkaset  metrów od nich by móc spokojnie pogadać z mamą.

- Hej mamo. - wyszeptałam, ocierając policzki, które zaczęły być mokre. -Ostatnio dużo z tobą rozmawiam, a przecież nigdy nie byłam na twoim grobie. Byłam naprawdę złą córką. Chciałam Cię o coś prosić i muszę Ci coś obiecać. - za jąkałam, się. - Pro... Proszę Cię pilnuj każdego z nich. - po tych słowach zupełnie się popłakałam. - Musisz ułożyć im życie. Nie pozwól im się poddać. Podziękuje Ci za to kiedy pójdę do Ciebie. - Schowałam twarz w dłoniach. -  Obiecuje, że przypilnuje by Justin znalazł sobie piękną żonę, by przeżył ten pobyt na ziemi... Jako najszczęśliwszy chłopak. - pociągnęłam nosem. - Dziękuje Ci za wszystko. - otarłam twarz i powolnym krokiem skierowałam się do grupy.

Pół godziny później z budynku, który stał przed nami wyszły dwie osoby, ubrane w czarne płaszcze. Wielka brama dzieląca las od świata, otworzyły się. Odetchnęłam z ulgą, robiąc krok w stronę tamtych ludzi. Kiedy znajdowali się kilka metrów ode mnie, zdjęli kaptur. Zachłysnęłam się powietrzem, widząc mojego brata z najlepszym przyjacielem. Łzy popłynęły po moich policzkach, czując ten straszny ból, głęboko w sercu. 

Odwróciłam się w stronę Justin'a, chwytając jego dłonie. Każdy spojrzał w moim kierunku, a ja nie potrafiłam ukrywać już prawdziwych uczuć. 
-  Fajnie się z wami pracowało. Byliście kurewsko odważni jak na zwykle dzieciaki. - zaśmiałam się. Podążając wzrokiem na każdego z nich. - Mam nadzieje, że mimo tylu krzywd, jesteście szczęśliwi. Teraz wyjdziecie i zaczniecie na spokojnie żyć. - dodałam, przytulając się do klatki szatyna. - Teraz ty mnie posłuchaj. - chwyciłam jego twarz w moje dłonie. Widziałam na jego twarzy zdezorientowanie. - Dziękuje Ci za każdym dzień w tym lesie. Nie wiem co mam Ci powiedzieć. Chce byś ułożył sobie życie z kimś wartym twojego szczęścia. - wyszeptałam. Stanęłam na palcach , muskając jego usta swoimi. - Kocham Cię. - załkałam. Chwyciłam jego dłonie i po protu popchnęłam bo tylko on  nie znajdował się za bramą. W tym momencie krata opadła, która oddzieliła ich ode mnie.  Zacisnęłam szczękę, odwracając się w  stronę  mojego brata.
- Zabiję Cię skurwielu! - krzyknęłam, biegnąc w jego stronę z nożem w ręce.
- Noemi! - Justin krzyknął, ale nie mogłam się zatrzymać.

Osoba trzecia Pov 

Justin stał nie ruchomo, nie mogąc zrozumieć co się właśnie dzieje. Jego księżniczka to wszystko zaplanowała, ale on myślał tylko o jednym,: jak jej pomoc. Jego serce krwawiło kiedy oglądał walkę swojej dziewczyny z jej bratem. Szarpał za kraty, krzycząc wiązankę przekleństw. Płakał nie mogąc nic zrobić by jej pomoc. 

W jednym momencie jego serce złamało się w pół. Nie mógł złapać oddechu, a  w głowie usłyszałam jej chichot. Potarł oczy, ale nie widział nic oprócz rozmazanego ciała brunetki nabitego na wielki samurajski miecz.

sobota, 6 grudnia 2014

CHRISTMAS LOVE - NIESPODZIANKA

OD AUTORKI 
TO NIE JEST ROZDZIAŁ, ALE TAKIE PRZEPROSINY ZA JEGO BRAK. MAŁY PREZENT NA MIKOŁAJKI. MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ WAM SPODOBA. MIŁEGO CZYTANIA :)


- Justin! No chodź już! - Noemi krzyknęła kiedy setny raz z rzędu przejrzałem się w lustrze. Wytknąłem język w jej kierunku, ale on jedynie pokręciła głową w bezradności i delikatnie się uśmiechnęła.
- Mam rozumieć, że jesteśmy spóźnieni? - zapytałem, całując dziewczynę w czoło.
- A jak myślisz?- spytał, a na jej twarzy widoczny był grymas bólu. Zmarszczyłem brwi, ale nie miałem zamiaru pytać o powodu wyrazu jej twarz. Otworzyłem drzwi przed moją księżniczką by po chwili móc je zamknąć. Noemi bez pytania wsiadła do auta na miejsce pasażera. Zrobiłem to co ona, odpalając samochód. Powoli wyjechałem z parkingu by wkroczyć na ulice. Położyłem dłoń na kolanie brunetki lekko ściskając.
- Kochanie coś się stało? - zapytałem kiedy zatrzymałem się na światłach. Za oknem padał śnieg, który pokrywał ulice Nowego Yorku. O tej porze roku jest tu przepięknie. Każdy budynek jest ozdobiony lampkami i przeróżnymi świecidełkami. Na słupie są błyszczące obrazki choinek, mikołaji i innych stworzeń związanych ze świętami. Mamy 6 grudnia, ale czuje jak by za dwa dni miała być wigilia. Serio? To się nazywa magia świąt. Wcisnąłem pedał gazu, ruszając przed siebie. Noemi nie odezwała się do mnie mimo wielu próśb.

***

Po nie całej godzinie dojechaliśmy na tutejszy dworek, a raczej rynek ze świątecznymi ozdobami. Może powiem tak. Co roku w mikołajki jest wyprawiany festyn na którym zbiera się pieniądze na wybraną fundacje. Kiedy chciałem wysiąść, moja kochana dziewczyna chwyciła moją dłoń.
-Przepraszam... - wymamrotała. Usiadłem ponownie na miejsce, kładąc głowę na jej ramieniu by móc cmoknąć jej policzek.Była taka słodka, a do tego miała całuśną twarz.
- Kochanie nic się nie stało. - zaśmiałem się. - A teraz chodź bo Nate będzie wściekły. Dobrze wiesz do jakiego stopnia denerwuje go Jade.  - powiedziałem. Cmoknąłem jej usta za nim wysiadłem. Dziewczyna stanęła przede mną, przytulając się do mojej klatki.
- To nie wina Jade. Mógł uważać. - Noemi wyszeptała, chwytając moją rękę. Przytuliłem ją do swojego boku.
- Fakt. Teraz będzie tatusiem. - zachichotałem.

***

- No nareszcie! - wykrzyknął Nate, całując moją księżniczkę w policzek. Przytuliłem Jade, która miała już na prawdę duży brzuch. Dziewczyna poklepała mnie po głowię, niszcząc moją piękną fryzurę. Jęknąłem, ale po chwili ucałowałem jej dwa policzki. Chwyciłem Nate'a by móc się z nim przywitać. Nie żebym chciał go odciągnąć od Noemi, ale czasami zastanawiam się czy ktoś nie chciałby mi jej zabrać. Gdy mieliśmy już to oficjalne przywitanie za nami, usiedliśmy na ławkach, oglądając duża choinkę, która migotała na różne kolory. Nie minęła sekunda, a mi po prostu zaczęło się nudzić. Ułożyłem dłoń na plecach mojej dziewczyny delikatnie głaszcząc. Powoli włożyłem dłoń pod jej bluzkę. Momentalnie pisnęła czując moją zimną rękę tam gdzie nie powinna być. Zaśmiałem się cicho, przytulając się do jej piersi.
- Nate nudzi mi się! Mamy po 23 lata, a siedzimy tutaj jak stare baby. - mruknąłem. Momentalnie pożałowałem swojej decyzji ponieważ starsze państwo, które siedziało na przeciwko nas, wstało, posyłając mi groźne spojrzenie.
- Przepraszam! - krzyknąłem kiedy zaczęli odchodzić. Całą czwórką zaśmialiśmy się podążając w ich ślady.
Dziewczyny podeszły do stoiska z czekoladowymi pysznościami. Pokiwaliśmy zrezygnowani głowami, wyjmując równocześnie portfel. Zaśmialiśmy się ponieważ : czy to nie jest zabawne?
- Coś czuje, że mój portfel dzisiaj schudnie. - powiedziałem, wyjmując pieniądze z kieszonki.
Nie myślcie, że Noemi mnie jakoś wykorzystuje czy coś. Po prostu za pewne będzie coś chciała, ale powie, że za siebie zapłaci, a ja nie pozwolę na to ponieważ ona jest idiotką, myśląc, że jak ze mną mieszka to potrzebne jej pieniądze.
- Stary, twój schudnie. Mój przejdzie krótkotrwałą anoreksje kurwa. -  wymamrotał. Zaśmiałem się, uderzając w jego plecy.
Podszedłem do brunetki, kładąc dłonie na jej talie. Ułożyłem głowę w zagięciu jej szyi, muskając delikatnie ustami.
- Co byś chciała myszko? - spytałem, patrząc na sprzedawce. Ona jedynie pokiwała głową, wskazując na siatkę w jej ręce.
- Już wszystko mam kochanie. - wymruczała, całując moją brodę. Uśmiechnąłem się, kładąc ręce na jej brzuchu by były bliżej siebie. Przełożyłem jej włosy na jedną stronę by móc obdarowywać jej skórę delikatnymi pocałunkami. Jej śmiech dotarł do moich uszów, powodując szczęście, które ogarnęło moim ciałem.
- Poproszę tego dużego mikołaja, trzy choineczki i garść tych cukierków. - powiedziałem w kierunku sprzedawcy. Starszy Pan pokiwał głową, wkładając zakupy do siatki. Wyjąłem 30 dolarów podając mu. Kiedy mężczyzna chciał wydać resztę, pokiwałem przecząco głową.
- Dziękuje bardzo. Niech Bóg wynagrodzi Ci w dzieciach. - zaśmiałem się z tego co powiedział, a po chwili wraz  z przyjaciółmi ruszyliśmy przed siebie.
- Pamiętaj, że Bóg wynagrodzi nam w to w dzieciach kochanie. - wymruczałem brunetce do ucha.- Ała! - krzyknąłem kiedy Noemi uderzyła mnie w głowę. - A to za co skarbie?
- Idiota! - zaśmiała się, chwytając moją dłoń.

***

Godzinę później pożegnaliśmy się z Nate'm i Jade ponieważ ona była już zmęczona. Wiecie z takim brzuchem to na jej miejscu leżał bym w domu, zajadając się cukierkami.
Usiadłem na ławce, sadzając ją na moich kolanach.
- Pięknie tu. - Noemi wyszeptała, patrząc na tą samą choinkę co w tedy. Śnieg powoli spadał na nasze ubrania. Gwiazdy świeciły na niebie, a w tle było słychać świąteczne piosenki, co tworzyło naprawdę niesamowity nastrój. Wyjąłem różowe pudełko z kiszeni, pokazując je mojej księżniczce.
- Co to? - zapytała, uchylając wieko pakunku. Momentalnie jej usta ułożyły się w ''o''. -Justin co to do cholery jest? - spytała ponownie, wyjmując złotą bransoletkę z serduszkiem. Nadal nic nie powiedziałem, a jedynie wskazałem na litery po dwóch stronach zawieszki. Na pierwszej było wygrawerowane ''J&N'', a na drugiej '' Kocham Cię''. Dziewczyna zakryła usta, przejeżdżając palcem po napisie.
- Wesołych mikołajek skarbie. - wyszeptałem.
- Justin, boże, dziękuję, ale kurwa... Nic dla Ciebie nie mam. - wymamrotała, chowając głowę w dłoniach. Przytuliłem ją mocniej do siebie, całując w oba policzki.
- Wystarczy, że jesteś, wiesz?