czwartek, 25 grudnia 2014

EPILOG

OD AUTORKI.
WITAM, WITAM :)
PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM BO TO WAŻNE. PROOOOSZĘ.
NIECH KAŻDY SKOMENTUJE

Klęknąłem przed łóżkiem, składając ręce do modlitwy. Minął rok od odejścia Noemi, ale nadal nie potrafiłem się z tym pogodzić. Widziałem ją kiedy mijałem każda dziewczynę, wmawiałem sobie, że to jedynie pierdolony sen, że ona tak na prawdę żyje i ma się dobrze. 
- Boże... - wyszeptałem. - Oddaj mi ją. Wiem, że to nienormalne, ale zwróć mi ją. Zmieniła mnie, a o to prosiła Cię każdej nocy moja mama, więc proszę, wysłuchaj mnie także. Potrzebuje jej jak tlenu bo tylko tyle trzeba by żyć. Ja nie potrafię się modlić ani mówić do Ciebie. To cholernie dziwne. Wiesz gadam sam do siebie, a i tak zapewne masz ważniejsze sprawy niż słuchanie mojego pierdolenia. Nie chce od Ciebie wiele... Chce byś zwrócił miłość mojego życia...

***

- Justin, położyłam Ci list do Ciebie na biurku! - moja mama krzyknęła kiedy wróciłem do domu. Kiwnąłem głową, biegnąc na górę. Chwyciłem kopertę, otwierając ją. To zapewne kolejny mandat. Ostatni trochę ich przybyło.
Zamiast kwitku, wyjąłem kartkę. Przełknąłem ślinę kiedy przeczytałem pierwsze zdanie.

" Część Kochanie...
Minął rok, właśnie dzisiaj i dlatego postanowiłam napisać.

Moje jabłko Adama podskoczyło do góry, a serce zabiło mocniej.

Może na początku się przedstawię, nazywam się Noemi Sabrina Weest i mam 19 lat.

Poczułem jak moje policzki stają się mokre...

Pewnie mnie kojarzysz... 

A jak mogę Cię kurwa nie znać.?
Co jest grane?

Nie wiem co mam pisać. Wiem, że widziałeś moją śmierć... Jednak... Ja żyje i mam się dobrze.

Co kurwa?
Miałem rozmazany obraz, a mózg z opóźnieniem przekazywałem mi prawdziwe informacje.

Nie będę Ci tłumaczyć moje zmartwychwstanie, więc przejdę do rzeczy.
Każdego wieczora, za nim zamknę oczy, widzę Ciebie...

Ja też.

Uśmiecham się na każde wspomnienie związane z tobą...

Ja też.

Mimo, że jestem jebaną idiotką to proszę, nie bądź zły.

Nie jesteś nią. Jesteś moim aniołem.

Ja przepraszam za rzeczy, które zrobiła, jak Cie traktowałam i jakim człowiekiem byłam...

Ja też przepraszam...

Nie chce i nie potrafię nic pisać...

Dlaczego?

Tylko nie bój się, wciąż cię kocham.

Ja Ciebie kurwa też.

Twoja na zawsze Noemi.

Rzuciłem kartką o ścianę, a następnie pierwszą lepszą rzeczą czyli moim telefonem .
Chwyciłem swoje włosy ciągnąc je w dół.

***
Noemi i Justin siedzieli na balkonie, w innych domach po innych stronach światach, ale jedno ich łączyło, myśli. To oni przechodzili przez swoje  spotkanie po raz kolejny...

WSPOMNIENIA
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Podciągnęłam się na niej, ale nie pomyślałabym, że moja twarz będzie się znajdować milimetr od jego. Justin rozłożył moje nogi tak bym objęła go nimi w pasie. Ręce ułożyłam na jego ramieniu. Oddychałam powoli i głęboko, natomiast jego był bardzo szybki. Przez chwilę myślałam, że może coś mu jest, ale myliłam się. Jego głowa wylądowała w zagięciu moje szyi, co średnio mi się podobało.
Przestań Noemi! Nie podoba Ci się? Ta ... Masz marzenia dziewczynko.
Próbowałam przyzwyczaić się do tej pozycji, ale on musiał to utrudniać.
- You tell me this is for the best/Mówisz mi, że to dla mojego dobra 
So tell me why am I in tears./Więc wyjaśnij mi, dlaczego jestem we łzach?
So far away and now I just need you here./Tak daleko i teraz wiem, że potrzebuję Cię w tej chwili- Justin szeptał do mojego ucha, a ja? 
Ja nie rozumiałam sensu jego słów. W kółko powtarzał te same zdania. Czym dłużej to trwało, tym szeptanie przerodziło się w śpiew. Jego głos był niesamowity. Trochę jak bym słuchała dziecko, ale pozytywnie. Zamknęłam oczy, a on zmienił rytm i słowa.
- We make the sun shine in the moon light./Możemy sprawić, że słońce będzie świecić w świetle księżyca. 
We can make the grey clouds turn to blue skies./Możemy sprawić, że szare chmury zamienią się w błękitne niebo. 
I know it's hard, baby, believe me. /Wiem, że to trudne, kochanie, uwierz mi- uśmiechnęłam się, słysząc jego czystą barwę. 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dobra moje serce wcale nie bije szybciej bo ten idiota ma klatkę lepszą niż model Calvina Kleina. 
Liv oddychaj.
- Zrób zdjęcie zostanie na dłużnej. - Bieber skierował zdanie w moim kierunku tym samym uświadamiając mnie o głupocie jaką popełniłam.
 -Zamknij się... - warknęłam, siadając po turecku na mokrej trawie
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wstałem z podłogi, a następnie zacząłem stawiać ciche kroki w jej stronę.  Gdy byłem prawie na miejscu, delikatnie położyłem się obok brunetki.
Myślałem, że ona śpi i będę mógł Tylko poczuć jej ciepło, ale jak zwykle plany poszły się jebać.
- Co ty robisz? - wymamrotała zaspana. Bez żadnej rozmowy położyłem się bliżej niej aby ją objąć. Dziewczyna chciała zdjąć z siebie  moje ręce, ale nie była na tyle silnia.
- Łapy precz! - warknęła, a oczy zabłysnęły w ciemności.
- Trzęsiesz się jak galareta. Daj sobie pomóc. - mruknąłem . Noemi chwile spoglądała na moją twarz . Następnie pokiwała twierdząco głową.
Ugięła się...
Nie wiedziała co zrobić, a ja mimo braku światła widziałem jak się rumieni. Awwww... Jest słodka. Przyciągnąłem ją do siebie, a jej głowa wylądowała na mojej klatce. Uśmiechnąłem się, błądząc dłonią po jej boku.
Ona była niesamowicie miękka, jezu z niej jest taka kruszynka. Przez 5 minut nawet nie ruszyła palcem. W końcu ostrożnie objęła mnie w pasie, bardziej wtulając się w moją klatkę piersiową.
- Dobranoc skarbie.. - szepnąłem, całując ją w czoło.
- Dobranoc...
-Zamknij się... - warknęłam, siadając po turecku na mokrej trawie
---------------------------------------------------------------------------------------------------------

 - Czemu nie masz koca?- zapytała. Jej głos był słaby i cichy. Teraz wyglądała zupełnie jak niewinna dziewczynka.
- Nie ma więcej, a po drugie dam sobie radę. - uśmiechnąłem się i delikatnie postawiłem ją na ziemi.
Kurwa! Mogłem ja dalej nieść!
- Masz... - mruknęłam, ściągając z siebie ochronę i wyciągając ja w moja stronę. Rozszerzyłem oczy nie wierząc w to co usłyszałem.
Może ona jednak się o mnie martwi co? 
Pokiwałem przecząco głową na co Noemi chciała coś powiedzieć. Jednak znałem idealny argument.
- Przestań. Spójrz jak jesteś ubrana, a co ja mam na sobie huh? Chyba mam lepiej kochanie.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Nie to nie. Trudno, ale będziesz musiała mnie znosić. - ten dalej tu jest. Blondyn usiadł obok mnie, patrząc w dal.  Czy on musi być tak kurewsko denerwujący. Czemu nie może iść do jakieś dziewczyny i ją pocieszyć? Zamiast tego będzie  tu siedział jak idiota. 
Faktycznie pożytecznie spędza czas.
- Wiem, że masz wątpliwości co do dalszych dni, ale będzie dobrze. - wyszeptał, unikając kontaktu wzrokowego . - Damy rade i przecież jak nie my to kto co? - zaśmiał się, ale nadal miałam wątpliwości. - Mała przestań się przejmować. Każdy kiedyś umrze...
- Justin ty nic nie rozumiesz... - przerwałam mu, a jednocześnie warknęłam..
On nic kurwa nie wie więc po chuj się udziela co?
Mógłby zamknąć mordę i mi po prostu potowarzyszyć, w ciszy.
Ale kurwa nie. On woli pierdolić swoje farmazony!
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Poczułam jak jego dłoń chwyta moje kolano przez co przyjemny dreszcz przeszedł przez moje ciało..
- To mi powiedz... - wymamrotał, spoglądając w moją stronę.
- Nie mogę. Będziesz miał mnie za szmatę... - mój głos był strasznie słaby.
Wiem, że jak powiem mu prawdę to wszystko spierdolę.
- Nie .. Mimo wszystko nie będę miał o tobie takiego zdania.
- Na pewno? - wyszeptałam, zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Tak, na pewno.- odpowiedział tym razem splatając nasze dłonie.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Możesz być milsza? - spytałem, chwytając jej podbródek w swoją dłoń by na mnie spojrzała.
- Przepraszam... - wymamrotała- dlaczego się nie wściekasz? - jej głos był drżący, a ja widziałem w jej soczewkach wodę, która za chwilę przemieni się w łzę.
- Stwierdziłem, że w życiu są rzeczy i osoby o które chce walczyć do samego końca 

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Spójrz na mnie.. - wyszeptał do mojego ucha. Jego głos był tak bardzo delikatny i tajemniczy. Pokręciłam przecząco głową. Nie wiem czemu podjęłam taką decyzję. Bałam się, nie miałam odwagi chociaż do głupie skrzyżowanie wzroku.
- Spójrz na mnie. - Powtórzył. - Chce zobaczyć twoje piękne oczy. - dodał. Odsunęłam się od niego. Palcem podniósł mój podbródek i wtedy zdałam sobie sprawę jak blisko siebie jesteśmy. Nasze nosy się stykały, a jego oddech uderzał w moje usta. Przybliżałam głowę by po chwili go poczuć. Był strasznie słodki jak cukierek. Poruszaliśmy synchronicznie wargami. Włożyłam jedną dłoń w jego włosy, a drugą pod bluzkę. Czułam jak delikatnie podnosi mnie trochę wyżej. Otworzyłam usta by jego język spotkał się z moim. Kiedy tylko do tego doszło mój brzuch oszalał. Był tak bardzo wspaniały. Wystarczyła chwila, a ja poczułam jak jego kolczyk obija się o mój język.
 
----------------------------------------------------------------------------------------------------------



Pocałował jej czoło, urywając kontakt wzrokowy.  Ona i on czuli, że potrzebują tej samej rzeczy. Tej samej czynności. Noemi stanęła na palcach, szukając jego ust. Nie musiała długo na to czekać . Już po chwili ich wargi zaczęły się stykać, wywołując u nich dotąd nieznane i obojętne im uczucie. Czuli, że są w właściwym miejscu i o właściwej porze. Kochali kiedy świat był tylko ich. Kiedy ptaki i wiatr grali piosenkę tylko dla nich. Oni są jak dwie bomy, które ze sobą tworzą coś niesamowitego i niebezpiecznego. Poruszali się tak jakby to był ich ostatni pocałunek. Wpajali się w siebie, próbując zacząć od nowo. Justin jak i Noemi myśleli o tym co właśnie się dzieje, ale nie tylko to było ich wspólną myślą.
Ta dwójka zastanawiała się co by było gdyby nigdy nie sięgnęła po broń? Gdyby teraz siedzieli w szkolnych ławkach, słuchając pierdolenia nauczycielki. Gdzie by doszli i jak długa ścieżka była by przed nimi.Co by się stało gdyby tera nie stali naprzeciwko siebie, łącząc swoje pasję. 
W końcu oderwali się od siebie. Justin przysunął ją jeszcze bliżej siebie by wyszeptać słodkie słowa do ucha.- Jeżeli umrę to było warto..
 

___________________________________________________________________________

KONIEC WSPOMNIEŃ


Justin usiadł na kanapie, wyjmują telefon. Oprócz listu w kopercie była także mała kartka z numerem telefonu. Bez zastanowienia wykręcił go i kliknął zieloną słuchawkę. Już [p chwili mógł usłyszeć jej cichy oddech.
 - Obiecujesz, że wrócisz? - spytał, dławiąc się łzami.
- Obiecuje...

OD AUTORKI.

BOŻE CHCE MI SIĘ PŁAKAĆ BO TO JUŻ KONIEC. MAM ŁZY W OCZACH. CHCIAŁAM WAM PODZIĘKOWAĆ ZA KAŻDY KOMENTARZ I PRAIE 10 K WYŚWIETLEŃ.

JESTEŚCIE WSPANIALI.

CIĘZKO MI KOŃCZYĆ TO OPOWIADANIE BO STRASZNIE ZŻYŁAM SIĘ Z BOHATERAMI. ONI SĄ TERAZ MOIM DRUGIM ŻYCIEM.
POPŁAKAŁAM SIĘ.
MAM NADZIEJĘ, ŻE TEN BLOG BYŁ INNY I WAS ZACIEKAWIŁ.

OCZYWIŚCIE TU MAM DLA WAS MOJEGO DRUGIEGO BLOGA http://you-have-to-fight-baby.blogspot.com/ 

NA TYM BLOGU POJAWIO SIĘ JESZCZE JEDNA RZECZ WIĘC BĄDZCIE CIERPLIWI :)

DZIĘKUJE WAM ZA WSZYSTKO :)

wtorek, 9 grudnia 2014

12. "Hej. Słyszy mnie, prawda?"

Serce Justin'a przestało bić kiedy ciało jego ukochanej runęło na ziemie. Ogarnęło go zdezorientowanie, smutek,a przede wszystkim złość.

 Uderzył ostatni raz w kratę, a ona jak na życzenie zaczęła się podnosić. Przecisnął się przez dół by już po chwili biec w kierunku Noemi. Nie przejmował się wrzaskami przyjaciół ani obecnością jej brata i kolegi swojej dziewczyny. 

Marzył o tym by okazało się, że to lekkie zadrapanie. Chciał by brunetka wstała, zaśmiała się, a razem dokończyli by to co zaczęła. Upadł obok jej ciała, przytulając do swojej klatki piersiowej.

- Hej. Słyszy mnie, prawda? - spytał,czując jak w jego gardle rośnie gula. Nie potrafił się opanować, widząc jej zamglone oczy.
 Odsunął się na chwilę by przyjrzeć się jej ranie. Po prawej stronie brzucha sączyła się krew. Chłopak bez zastanowienia zdjął z siebie bluzę, rwąc ją na dwie część.

-  Kochanie jesteś silna. Dasz radę. Ne możesz mnie zostawić.. Nie kiedy jesteś dla mnie wszystkim... Nie kiedy moje serce należy do Ciebie... - szeptał, próbując zatamować krwawienie. Jego dłonie trzęsły się, a widok zaczął rozmazywać. Ona nie mogła umrzeć..

Noemi czuła pustkę, która rozpływała się po jej ciele. Nie czuła bólu ani smutku. Nie potrafiła zrozumieć o co to całe zamieszanie... przecież ona żyła, a nic jej nie było. Delikatnie próbowała podnieść dłoń by móc dotknąć policzka Justin'a, ale to było nie możliwe.

- Skarbie, nie umrzesz... Nie pozwolę Ci na to.. - załkał szatyn, tym samym informując dziewczynę o jej stanie. Zjechała wzrokiem do części jej ciała, która zalana była czerwoną cieczą. Uśmiechnęła się, wiedząc, że nie długo przyjdzie do niej mama.

- Spo... Spotkam... Mamę. Ju- Justin słyszysz? - jej głos był słaby, ale walczyła by pochwalić się swoimi uczuciami.

- Nie! - usłyszała jego krzyk. - Jesteś głupia. Nie pozwolę jej mi Cię zabrać. Nie może tego zrobić... Nie! Nie! Zabije się, rozumiesz? Skoczę pod pociąg, zawisnę nad morzem, utopię się jeśli tak po prostu mnie zostawisz... Mówiłaś, że twoja przyszłość jest w moich rękach, dlaczego? - Noemi mimo odlotu, słyszała każdego jego słowo i w tedy zdarzył się punkt kulminacyjny. 

Jej serce zabiło z taką siła, ze ukucie w klatce było nie do zniesienia. - Noemi, pamiętasz... Obiecałaś. Kurwa- Justin był na skraju nerwów, ale to brunetka przechodziła przez piekło .Wszystko ją bolało,a kiedy poczułam jak ulatnia się z niej cała siła, krzyknęła, wypluwając krew.

Chciała wstać by pieczenie minęło. Ścisnęła dłoń Justin'a z całej siły, krztusząc się zawartością jamy ustnej.

- Bieber to boli. - wyszlochała, wbijając paznokcie drugiej ręki w ziemię. Zaczęło jej się kręcić w głowie,a żołądek zawirował, zmuszając dziewczynę do opróżnienia żołądka. 

- Misia, nie poddawaj się, musisz...- nie usłyszała już reszty jego słów, ponieważ jej uwagę przykuła kobieta, która zstąpiła  z nieba... Noemi uśmiechnęła się mimo bólu, który odczuwała w każdej części ciała.

- Mamo... Jesteś piękna, wiesz.? - mówiła sama do siebie, bynajmniej tak odbierała to reszta. 

Kobieta ubrana w piękną białą suknie z brylantami, wyciągnęła rękę w stronę swojej córki... Teraz wszystko zależało od niej. Czy chwyci dłoń do nieba?

Justin przyglądał się swojemu aniołkowi, właśnie aniołowi.
Łzy płynęły po jego policzkach. Oblizał usta słone od kropli bólu.

- Nie możesz.. Nie pozwalam Ci. Bez Ciebie jestem nikim. Nic, to zostanie jak odejdziesz...- za nim mógł dokończyć swoje zdanie, jej oczy zamknęły się. 

Zaczął głośno szlochać, krzycząc jej imię. Dotykał jej twarzy, próbując przywrócić jej życie. Kiedy nie poczuł ciepła jakie wypełniało go od środka, dzięki niej, wstał. Odwrócił się i tak po prostu, wtulił się w ciało Luke'a.

Brad stał nieruchomo, patrząc na sytuacje, która rozgrywała się przed nim. Czuł ból w głębi serca. Kiedy Justin wstał, wpadając w ramiona kumpla, Brad nie wytrzymał. Zaczął płakać czując wyrzuty sumienia. To on zabił swoją siostrę. Za wszelką cenę chciał jej pomoc. Skorzystał z zamieszania i tak po prostu chwycił ciało swojej martwej siostry w ręce i zaczął biec przed siebie by po chwili znaleźć się w aucie.,

Justin oderwał się od przyjaciela i wtedy zauważył brak ciała swojej ukochanej. Zaczął się rozglądać. Ujrzał znikając postać,

- Nie możesz mi jej odebrać! - wrzasnął. Upadł na kolana, uderzając pięściami w ziemię.;
Cała siódemka płakała. Właśnie tego się najbardziej obawiali. Nie chcieli zostać bez jednej z nich.

Powiedziałaś, że mnie kochasz. Obiecałaś, że się nie poddasz. Jak mogłaś talk łatwo mnie zostawić. Oddałem tobie wszystko co miałem. A ty? Ty... Zniknęłaś. - słowa Justin'a obijały się w ich głowach do samego końca.

Minęła godzina może dwie, a oni nie ruszyli się z miejsca.
Siedzieli wpatrzeni w  niebo, słuchając cichego śpiewania Justin'a.

- Jesteś moim marzeniem... Nie ma rzeczy której bym dla Ciebie nie zrobił... Oddam moje życie dla Ciebie... Ponieważ jesteś moim marzeniem... I kochanie wszystko co mam jest twoje... Nigdy nie będzie Ci zimno, nigdy nie będziesz głodna... Będę przy tobie, kiedy będziesz niepewna... Musisz wiedzieć, że jesteś zawsze kochana... Dziewczyno, ponieważ jesteś wszystkim co teraz mam. (1)...

"-  Obiecaj, że mimo wszystko się nie poddasz? - zapytałem.
- Obiecuje "

***************************************************************************************************

(1) - tekst Next 2 you - Chris Brown ft Justin Bieber

poniedziałek, 8 grudnia 2014

11. "Pozostała ostatnia godzina. 60 jebanych minut."

OD AUTORKI.

NO CÓŻ HEH NIE ZABIJCIE MNIE, ALE SAMI ZROZUMIECIE DLACZEGO.
MECZĘ SIĘ CIĄGNĄC TO OPOWIADANIE, WIĘC PROSZĘ BARDZO. OCZYWIŚCIE TO NIE JEST OSTATNI ROZDZIAŁ.

UWAGA! PROSZĘ ŻEBY TERAZ KAŻDY BEZ WYJĄTKU TO SKOMENTOWAŁ OK?

KOCHAM WAS II JAK MACIE JAKIEŚ PYTANIA TO ŚMIAŁO, ODPOWIEM NA KAŻDE :)




* Trzy dni później*

Przez ostatnie dni nie odstąpiłam Justina ani na krok. Trzymałam jego dłoń kiedy zasypialiśmy i kiedy słoneczne promiennie przywracały nas do piekła. Uśmiechałam się do niego aż moje policzki zesztywniały. Muskałam jego idealne wargi raz po razie. Przytulałam w każdym możliwym momencie.

On uczynił mnie szczęśliwą w te ponure dni. Sprawiał, że miałam ochotę tańczyć w tylko mi znanym rytmie. Moje serce przyśpieszało bicie kiedy był obok. Kochałam jego ciemne oczy, które mimo zmartwień, świeciły jak gwiazdy. Kochałam jego pełne, różowe usta w kształcie serca, które mogłabym całować co sekundę. Kochałam jego puszyste ciemne włosy. Kochałam jego uśmiech, dołeczki, ciało, ruchy. Kochałam go całego i gdybym tylko mogła nigdy nie zostawiła.

Podjęłam ostateczną decyzje. Wiem, że zranię tym cały zespół, ale nie potrafię inaczej. Pokaże, że ze mną się nie zadziera, że to był ich największy błąd, który popełnili w swoim zasranym życiu. 

Pozostała ostatnia godzina. 60 jebanych minut. Wtedy moje aniołki będą wolne, a ja zostanę by załatwić ostatnie porachunki. Nie pozwolę by własny brat zrobił ze mnie pośmiewisko. Chciał wojny, to ją dostanie. Tylko czy tym razem zwycięży? Wątpię. Brad nie przemyślał jednego... Mamy te same geny, a zabijanie jest naszym darem. 

Potarłam dłoń Justina, kciukiem. Chłopak odwrócił głowę w moją stronę, posyłając buziaka w powietrzu. Przytuliłam się do jego boku, kładąc drugą rękę na jego kolanie. 
- Czyli wy założycie rodzinkę jak wyjdziemy z tego gówna? - zapytała Jade, uśmiechając się szczerze, bez smutku. Moje serce zabolało bo może właśnie tego chciałam. Może marzyłam o tym by mieć męża i dzieci. Może Bóg dlatego mnie tu zesłał, a ja to tak po prostu rozpierdolę? Czy podejmuje odpowiednią decyzję?
- Mam taką nadzieje. - zaśmiał się Justin, cmokając moje czoło. Posłałam im delikatny uśmiech. Czułam jak łzy kumulują się w moich źrenicach, ale nie mogłam pozwolić im się wydostać. 
- Co jest? - szatyn szepnął w moim kierunku, ocierając swoim nosem o moją szyje.
- Nic... - wymamrotałam..
- Jeżeli  masz inne plany na przeszłość, to zrozumiem. - usłyszałam jego cichy głos kiedy cmoknął moje ucho. Przymknęłam oczy, ściskając mocniej jego dłoń. I co ja mam mu odpowiedzieć? " Ah Justin, nie mam innych planów bo jest 99% szans, że nie wyjdę żywa z potyczki z moim braciszkiem." Już do reszty oszalałam. Na prawdę ze mną jest coraz gorej. Chce podsunąć się śmierci pod koło. Inteligentnie kurwa.
- Nie mam innych planów. Moja przyszłość jest w twoich rękach. - wyszeptałam, czując jak mój głos się łamię.

Teraz jestem pewna, że go kocham. Pierwszy raz boję się kogoś tak bardzo zostawić. Oddałam mu swoje serce i może być pewny, że nigdy nie odejdę. To, że nie będzie mnie przy nim fizycznie, nie znaczy, że zniknę duchowo. Chyba, że tego zapragnie. 

Wstałam z miejsce, mówiąc, że a chwilę wrócę. Przeszłam kilkaset  metrów od nich by móc spokojnie pogadać z mamą.

- Hej mamo. - wyszeptałam, ocierając policzki, które zaczęły być mokre. -Ostatnio dużo z tobą rozmawiam, a przecież nigdy nie byłam na twoim grobie. Byłam naprawdę złą córką. Chciałam Cię o coś prosić i muszę Ci coś obiecać. - za jąkałam, się. - Pro... Proszę Cię pilnuj każdego z nich. - po tych słowach zupełnie się popłakałam. - Musisz ułożyć im życie. Nie pozwól im się poddać. Podziękuje Ci za to kiedy pójdę do Ciebie. - Schowałam twarz w dłoniach. -  Obiecuje, że przypilnuje by Justin znalazł sobie piękną żonę, by przeżył ten pobyt na ziemi... Jako najszczęśliwszy chłopak. - pociągnęłam nosem. - Dziękuje Ci za wszystko. - otarłam twarz i powolnym krokiem skierowałam się do grupy.

Pół godziny później z budynku, który stał przed nami wyszły dwie osoby, ubrane w czarne płaszcze. Wielka brama dzieląca las od świata, otworzyły się. Odetchnęłam z ulgą, robiąc krok w stronę tamtych ludzi. Kiedy znajdowali się kilka metrów ode mnie, zdjęli kaptur. Zachłysnęłam się powietrzem, widząc mojego brata z najlepszym przyjacielem. Łzy popłynęły po moich policzkach, czując ten straszny ból, głęboko w sercu. 

Odwróciłam się w stronę Justin'a, chwytając jego dłonie. Każdy spojrzał w moim kierunku, a ja nie potrafiłam ukrywać już prawdziwych uczuć. 
-  Fajnie się z wami pracowało. Byliście kurewsko odważni jak na zwykle dzieciaki. - zaśmiałam się. Podążając wzrokiem na każdego z nich. - Mam nadzieje, że mimo tylu krzywd, jesteście szczęśliwi. Teraz wyjdziecie i zaczniecie na spokojnie żyć. - dodałam, przytulając się do klatki szatyna. - Teraz ty mnie posłuchaj. - chwyciłam jego twarz w moje dłonie. Widziałam na jego twarzy zdezorientowanie. - Dziękuje Ci za każdym dzień w tym lesie. Nie wiem co mam Ci powiedzieć. Chce byś ułożył sobie życie z kimś wartym twojego szczęścia. - wyszeptałam. Stanęłam na palcach , muskając jego usta swoimi. - Kocham Cię. - załkałam. Chwyciłam jego dłonie i po protu popchnęłam bo tylko on  nie znajdował się za bramą. W tym momencie krata opadła, która oddzieliła ich ode mnie.  Zacisnęłam szczękę, odwracając się w  stronę  mojego brata.
- Zabiję Cię skurwielu! - krzyknęłam, biegnąc w jego stronę z nożem w ręce.
- Noemi! - Justin krzyknął, ale nie mogłam się zatrzymać.

Osoba trzecia Pov 

Justin stał nie ruchomo, nie mogąc zrozumieć co się właśnie dzieje. Jego księżniczka to wszystko zaplanowała, ale on myślał tylko o jednym,: jak jej pomoc. Jego serce krwawiło kiedy oglądał walkę swojej dziewczyny z jej bratem. Szarpał za kraty, krzycząc wiązankę przekleństw. Płakał nie mogąc nic zrobić by jej pomoc. 

W jednym momencie jego serce złamało się w pół. Nie mógł złapać oddechu, a  w głowie usłyszałam jej chichot. Potarł oczy, ale nie widział nic oprócz rozmazanego ciała brunetki nabitego na wielki samurajski miecz.

sobota, 6 grudnia 2014

CHRISTMAS LOVE - NIESPODZIANKA

OD AUTORKI 
TO NIE JEST ROZDZIAŁ, ALE TAKIE PRZEPROSINY ZA JEGO BRAK. MAŁY PREZENT NA MIKOŁAJKI. MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ WAM SPODOBA. MIŁEGO CZYTANIA :)


- Justin! No chodź już! - Noemi krzyknęła kiedy setny raz z rzędu przejrzałem się w lustrze. Wytknąłem język w jej kierunku, ale on jedynie pokręciła głową w bezradności i delikatnie się uśmiechnęła.
- Mam rozumieć, że jesteśmy spóźnieni? - zapytałem, całując dziewczynę w czoło.
- A jak myślisz?- spytał, a na jej twarzy widoczny był grymas bólu. Zmarszczyłem brwi, ale nie miałem zamiaru pytać o powodu wyrazu jej twarz. Otworzyłem drzwi przed moją księżniczką by po chwili móc je zamknąć. Noemi bez pytania wsiadła do auta na miejsce pasażera. Zrobiłem to co ona, odpalając samochód. Powoli wyjechałem z parkingu by wkroczyć na ulice. Położyłem dłoń na kolanie brunetki lekko ściskając.
- Kochanie coś się stało? - zapytałem kiedy zatrzymałem się na światłach. Za oknem padał śnieg, który pokrywał ulice Nowego Yorku. O tej porze roku jest tu przepięknie. Każdy budynek jest ozdobiony lampkami i przeróżnymi świecidełkami. Na słupie są błyszczące obrazki choinek, mikołaji i innych stworzeń związanych ze świętami. Mamy 6 grudnia, ale czuje jak by za dwa dni miała być wigilia. Serio? To się nazywa magia świąt. Wcisnąłem pedał gazu, ruszając przed siebie. Noemi nie odezwała się do mnie mimo wielu próśb.

***

Po nie całej godzinie dojechaliśmy na tutejszy dworek, a raczej rynek ze świątecznymi ozdobami. Może powiem tak. Co roku w mikołajki jest wyprawiany festyn na którym zbiera się pieniądze na wybraną fundacje. Kiedy chciałem wysiąść, moja kochana dziewczyna chwyciła moją dłoń.
-Przepraszam... - wymamrotała. Usiadłem ponownie na miejsce, kładąc głowę na jej ramieniu by móc cmoknąć jej policzek.Była taka słodka, a do tego miała całuśną twarz.
- Kochanie nic się nie stało. - zaśmiałem się. - A teraz chodź bo Nate będzie wściekły. Dobrze wiesz do jakiego stopnia denerwuje go Jade.  - powiedziałem. Cmoknąłem jej usta za nim wysiadłem. Dziewczyna stanęła przede mną, przytulając się do mojej klatki.
- To nie wina Jade. Mógł uważać. - Noemi wyszeptała, chwytając moją rękę. Przytuliłem ją do swojego boku.
- Fakt. Teraz będzie tatusiem. - zachichotałem.

***

- No nareszcie! - wykrzyknął Nate, całując moją księżniczkę w policzek. Przytuliłem Jade, która miała już na prawdę duży brzuch. Dziewczyna poklepała mnie po głowię, niszcząc moją piękną fryzurę. Jęknąłem, ale po chwili ucałowałem jej dwa policzki. Chwyciłem Nate'a by móc się z nim przywitać. Nie żebym chciał go odciągnąć od Noemi, ale czasami zastanawiam się czy ktoś nie chciałby mi jej zabrać. Gdy mieliśmy już to oficjalne przywitanie za nami, usiedliśmy na ławkach, oglądając duża choinkę, która migotała na różne kolory. Nie minęła sekunda, a mi po prostu zaczęło się nudzić. Ułożyłem dłoń na plecach mojej dziewczyny delikatnie głaszcząc. Powoli włożyłem dłoń pod jej bluzkę. Momentalnie pisnęła czując moją zimną rękę tam gdzie nie powinna być. Zaśmiałem się cicho, przytulając się do jej piersi.
- Nate nudzi mi się! Mamy po 23 lata, a siedzimy tutaj jak stare baby. - mruknąłem. Momentalnie pożałowałem swojej decyzji ponieważ starsze państwo, które siedziało na przeciwko nas, wstało, posyłając mi groźne spojrzenie.
- Przepraszam! - krzyknąłem kiedy zaczęli odchodzić. Całą czwórką zaśmialiśmy się podążając w ich ślady.
Dziewczyny podeszły do stoiska z czekoladowymi pysznościami. Pokiwaliśmy zrezygnowani głowami, wyjmując równocześnie portfel. Zaśmialiśmy się ponieważ : czy to nie jest zabawne?
- Coś czuje, że mój portfel dzisiaj schudnie. - powiedziałem, wyjmując pieniądze z kieszonki.
Nie myślcie, że Noemi mnie jakoś wykorzystuje czy coś. Po prostu za pewne będzie coś chciała, ale powie, że za siebie zapłaci, a ja nie pozwolę na to ponieważ ona jest idiotką, myśląc, że jak ze mną mieszka to potrzebne jej pieniądze.
- Stary, twój schudnie. Mój przejdzie krótkotrwałą anoreksje kurwa. -  wymamrotał. Zaśmiałem się, uderzając w jego plecy.
Podszedłem do brunetki, kładąc dłonie na jej talie. Ułożyłem głowę w zagięciu jej szyi, muskając delikatnie ustami.
- Co byś chciała myszko? - spytałem, patrząc na sprzedawce. Ona jedynie pokiwała głową, wskazując na siatkę w jej ręce.
- Już wszystko mam kochanie. - wymruczała, całując moją brodę. Uśmiechnąłem się, kładąc ręce na jej brzuchu by były bliżej siebie. Przełożyłem jej włosy na jedną stronę by móc obdarowywać jej skórę delikatnymi pocałunkami. Jej śmiech dotarł do moich uszów, powodując szczęście, które ogarnęło moim ciałem.
- Poproszę tego dużego mikołaja, trzy choineczki i garść tych cukierków. - powiedziałem w kierunku sprzedawcy. Starszy Pan pokiwał głową, wkładając zakupy do siatki. Wyjąłem 30 dolarów podając mu. Kiedy mężczyzna chciał wydać resztę, pokiwałem przecząco głową.
- Dziękuje bardzo. Niech Bóg wynagrodzi Ci w dzieciach. - zaśmiałem się z tego co powiedział, a po chwili wraz  z przyjaciółmi ruszyliśmy przed siebie.
- Pamiętaj, że Bóg wynagrodzi nam w to w dzieciach kochanie. - wymruczałem brunetce do ucha.- Ała! - krzyknąłem kiedy Noemi uderzyła mnie w głowę. - A to za co skarbie?
- Idiota! - zaśmiała się, chwytając moją dłoń.

***

Godzinę później pożegnaliśmy się z Nate'm i Jade ponieważ ona była już zmęczona. Wiecie z takim brzuchem to na jej miejscu leżał bym w domu, zajadając się cukierkami.
Usiadłem na ławce, sadzając ją na moich kolanach.
- Pięknie tu. - Noemi wyszeptała, patrząc na tą samą choinkę co w tedy. Śnieg powoli spadał na nasze ubrania. Gwiazdy świeciły na niebie, a w tle było słychać świąteczne piosenki, co tworzyło naprawdę niesamowity nastrój. Wyjąłem różowe pudełko z kiszeni, pokazując je mojej księżniczce.
- Co to? - zapytała, uchylając wieko pakunku. Momentalnie jej usta ułożyły się w ''o''. -Justin co to do cholery jest? - spytała ponownie, wyjmując złotą bransoletkę z serduszkiem. Nadal nic nie powiedziałem, a jedynie wskazałem na litery po dwóch stronach zawieszki. Na pierwszej było wygrawerowane ''J&N'', a na drugiej '' Kocham Cię''. Dziewczyna zakryła usta, przejeżdżając palcem po napisie.
- Wesołych mikołajek skarbie. - wyszeptałem.
- Justin, boże, dziękuję, ale kurwa... Nic dla Ciebie nie mam. - wymamrotała, chowając głowę w dłoniach. Przytuliłem ją mocniej do siebie, całując w oba policzki.
- Wystarczy, że jesteś, wiesz?

niedziela, 23 listopada 2014

WAŻNE

   Hej. Mam dla was link do zajebistego bloga :) Mam nadzieje, że zerkniecie :D

http://justinbieberff-mysterious.blogspot.com/

Dzieło moich pprzyjaciółekxx ja tteż coś tam babą gram


ROZDZIAŁ JEST W TRAKCIE PISANIA ♡

niedziela, 16 listopada 2014

10. ''Przestań! Kurwa, Przestań!''

OD AUTORKI:
Nie wiem co to kurwa jest, ale chyba oszalałam. 
Mam nadzieję, że się spodoba.

TERAZ TA WAŻNIEJSZA SPRAWA:

Wyświetleń rozdziału jest o wiele więcej niż komentarzy. 
Miło - sarkazm.

NAJWAŻNIEJSZA SPRAWA:

Zastanawiam się nad zawieszeniem bloga.

KOCHAM WAS

Włączcie sobie : Rihanna - Cry ( Bonus Track) albo Leona Lewis - Better In Time 

- Co? - szatynka zwróciła się do chłopaka. W jednym momencie wszystko straciło sens. Czułam jak traci grunt pod nogami. Nie potrafiła zrozumieć sensu słów powiedzianych przez Justina. Noemi nie zdawała sobie sprawy, że jej kochany brat wplątał ją w pierdoloną grę. Każda dnia błagała Boga by dał znak życia Brad'a. Płakała gdy nie widziała jego oczu. Chciała go przytulić, powiedzieć, że jest dla niej najważniejszy, a on jest zdrajcą
Jak myślisz boli kiedy dowiadujesz się, że osoba, która była dla Ciebie wszystkim, niszczy Cię?
Justin czuł się oszukany. Miał nadzieję, że kiedy uda im się uciec będzie mógł powiedzieć jej piękne słowa. Minął tydzień, a on czuł, że nie może jej zostawić, ale teraz... Kiesy ma przez nią umrzeć... Jego myśli są nie do wyczytania. Może udawać, że wszystko jest dobrze, ale jedno jest pewne. Uczucie, którą zaczął ją darzyć rozpierdala go od środka.

- Umrę,  bo chce Cię chronić. - blondyn zaśmiał się bez humoru. Jego mózg nie reagował na wołanie serca. - Kurwa.. Twój braciszek nas w to wplątał. Myślisz, że to fair? Mam zdechnąć jak pies bo mi na tobie zależy? - zapytał, kręcąc przecząco głową. Wariował.. Nie potrafił skleić zdania. Mógłby ją przytulić i powiedzieć, że będzie walczyć, ale zamiast tego wolał by jego ciemna strona ujrzała światło dzienne. Noemi stała, trzymając dłoń na ustach. Każde do tej poty wypowiedziane słowo Justin'a bolało ją. Łzy zaczęły pojawiać się w jej pięknych tęczówkach.Trzymała się na zewnątrz, ale w środku była już martwa. - Nawet nie wiesz jak się czułem kiedy ten skurwiel... Wyszeptał mi prosto w twarz, że upadniemy na dno jak Titanic, dzięki tobie. Nie wiem czy masz coś z tym wspólnego, ale jeżeli tak to powiedz! Nie mam zamiaru marnować czas na osobę, która mnie zniszczy!- wysyczał jej prosto w twarz. Czuł, że zaraz nie wytrzyma i zrobi coś czego będzie żałował do końca życia.
Czy tak właśnie wygląda życie?
Kiedy zakochujesz się pierwszy raz to druga osoba musi to spierdolić?
On nie miał podążać tą samą ścieżką z dziewczyną, która go zabija. 
Tylko czy to będzie odpowiednia decyzja?
Noemi wpatrywała się w blondyna, szukając oznaki żartu. Nie potrafiła pojąc tego co się właśnie dzieje. - Wiesz, że nikt z nas nie zasługuje na śmierć, nie? Dlaczego karzesz nam walczyć, wiedząc, że i tak umrzemy? To Ci schlebia, że się Ciebie słuchamy czy jaki chuj? Może po prostu przed samą bramą masz na za.. - Justin pojechał za daleko, czuł to. Był świadomy, że w tym momencie niszczy jej ostatnie kromki nadziei. Noemi płakała jak dziecko, słuchając słów osoby, która pomagała jej p[rzez 7 dni. Jednak kiedy usłyszała jego ostatnie zdania... Stała się jak kamień. Łzy, które oznaczały słabość, znikły, a oczy stały się czarne jak węgiel.

- Przestań! Kurwa, Przestań! Myślisz, że kurwa o tym wiedziałam? Że udawałam pierdoloną ofiarę? Po chuj miałabym to robić, co? Sama jestem w to wplątana tak jak ty czy oni! Zamknij mordę!  - kiedy Justin chciał coś dodać, ona mu na to nie pozwoliła. - Wiesz o jest zabawne, że nie wiedziałeś o jednej sprawie. Jak myślisz skąd kurwa wiedziałam co wziąć? Mój skurwiały brat tu był. Napisał mi list, ale jednocześnie poinformował o swojej śmierci. Przyjechałam tu z jednego powodu. Chciałam zemścić się na chuju, który to wymyślił. Nie udawaj głupiego! Każdy gang wiedział co dzieje się w tym lesie. Umarło tu ponad 1000 osób, a ich ciało pochowano na polach walki. - mówiła wszystko, a raczej krzyczały . Chciała pozbyć się sekretów jakich nosiła w swoim sercu. Pragnęła by on poczuł się jak ostatni śmieć. Nie wiedziała co robi... Justin zapamiętywał każde słowo jakie padało z ust sztynki. Był zaskoczonym tym co się właśnie dowiedział. Czuł jak jego ciało się trzęsie, a złość ulatnia na tą mała istotę. - Ty... Wiesz, że sprawiłeś... Uczyniłeś mnie lepszą przez te kilka chwil. Uważałam, że wam uda się uciec, a mi zemścić.Nawet nie wiesz jak bardzo mi na tobie zależy. Uwierz mi kurwa, że nie wiedziałam o moim bracie i jego spisku. Zaufaj mi bo nie pozwolę Ci umrzeć, rozumiesz? - wyszeptała, a łza poleciała na ziemię.

 Nie miała pojęcia skąd u niej taka odwaga i szczerość. Justin czuł się inaczej. Wiedział, że on mówi prawdę. Jego serce zabiło kilka razy za mocno kiedy usłyszał ''.Nawet nie wiesz jak bardzo mi na tobie zależy'' z jej ust. Potarł dłońmi twarz, czując się jak ciota. Zrobił kilka kroków by znaleźć się jak najbliżej jego aniołka. Chwycił dwoma palcami jej podbródek. Był delikatny, a jego dotyk wywołał u Noemi dziwne uczucie. Teraz cała złość odeszła na  bok. Byli tylko oni i ich uczucia. Budowało się nich napięcie kiedy wpatrywali się w swoje oczy. Kiedy widzieli wzajemny ból.  To czego nie mogli ujrzeć u nikogo innego. Justin jeździł kciukiem po jej policzku, ścierając ostatnie łzy. Bał się, że zaraz ponownie będzie płakać. 

Pocałował jej czoło, urywając kontakt wzrokowy.  Ona i on czuli, że potrzebują tej samej rzeczy. Tej samej czynności. Noemi stanęła na palcach, szukając jego ust. Nie musiała długo na to czekać . Już po chwili ich wargi zaczęły się stykać, wywołując u nich dotąd nieznane i obojętne im uczucie. Czuli, że są w właściwym miejscu i o właściwej porze. Kochali kiedy świat był tylko ich. Kiedy ptaki i wiatr grali piosenkę tylko dla nich. Oni są jak dwie bomy, które ze sobą tworzą coś niesamowitego i niebezpiecznego. Poruszali się tak jakby to był ich ostatni pocałunek. Wpajali się w siebie, próbując zacząć od nowo. Justin jak i Noemi myśleli o tym co właśnie się dzieje, ale nie tylko to było ich wspólną myślą.

Ta dwójka zastanawiała się co by było gdyby nigdy nie sięgnęła po broń? Gdyby teraz siedzieli w szkolnych ławkach, słuchając pierdolenia nauczycielki. Gdzie by doszli i jak długa ścieżka była by przed nimi.
Co by się stało gdyby tera nie stali naprzeciwko siebie, łącząc swoje pasję. 

W końcu oderwali się od siebie. Justin przysunął ją jeszcze bliżej siebie by wyszeptać słodkie słowa do ucha.
- Jeżeli umrę to było warto..

***

Ich życie nie jest proste, ale nikt nigdy nie powiedział, że będzie  łatwo.
Oni mimo wielu przeszkód i upadków.
Wędrują dalej by w końcu odszukać szczęście.
Mimo, że będą jeszcze spadać w dół...
Nadejdzie czas kiedy wzniosą się n sam szczyt.
Miłość pomoże im zwyciężyć.
Tylko czy to właśnie ''miłość'' potrafi także zabić?

*** 
Minęły dwie godziny, a oni nadal nie potrafili nacieszyć się swoją obecnością, pragnęli być razem na wieki. 
Justin przyglądał jej się z miłością w oczach, a ona mimo, że nie potrafiła odkryć co czyje do tego blondyna miłowała go ponad wszystko. 
Chłopak chwycił jej dłonie w swoje, delikatnie ściskając. 
- Obiecaj, że nigdy mnie nie puścisz... - wyszeptał..

czwartek, 6 listopada 2014

9. "Dlaczego nie potrafiłeś mnie pokochać?"

OD AUTORKI
WIEM, ŻE ZAWIODŁAM I WIEM, ŻE ROZDZIAŁ JEST KRÓTKI, ALE BRAK CZASU NA WSZYSTKO. NAWET NIE WYCHODZĘ W TYGODNIU NA DWÓR BO SIĘ UCZĘ DO TEGO MAM PROBLEMY ZE ZDROWIEM.
PRZEPRASZA.



Justin Pov

Siedziałem na ziemi, patrząc jak Luke perfidnie przystawia się do Noemi.
Ona oczywiście rewanżowała mu się tym samym. Czego ja się spodziewałem, że znajdę miłość w pierdolonym lesie? Tak faktycznie, to takie romantyczne. Drzewa, gwiazdy i banda zabójców w każdym kącie.
Czyż nie chciałabyś iść na taką randkę?
Kurwa... Ciągle chodzimy i walczymy. Kiedy to się skończy?
Ciągle w głowię mam ten wczorajszy pocałunek.
\Jej usta na moich.
Jej dłonie na moim ciele.
Czy mogę prosić o trochę więcej?
Czy mogę mieć ją na wyłączność, poza tą grą?
Czy mogę ją nazywać swoją dziewczyną?
Czy mogę ją przytulić kiedy będę miał na to ochotę?
Czyli teraz...
Czy mogę po prostu być obok niej?

***

Dwie godziny później staliśmy przy ośmiu zamkniętych kulach. Z dostarczonych nam informacji, wiemy, że musimy wejście pojedynczo do każdej i walczyć, sami, bez pomocy.
Nie chce by Noemi została beze mnie.
Nie chce jej stracić czy po prostu patrzeć jak krew leci z ran na jej pięknym ciele.
Czy to musi być takie trudne?
Czemu nie mogę żyć jak każdy normalny chłopak?
Szturchnąłem Nate'a w bok, wyrywają z wrażenia. 
- Dobra. - odchrząknąłem. - No to ten... Trzeba wchodzić. - mruknąłem. Nie miałem siły mówić im jak to mają być silni i wytrwali. Niech ktoś inny się za to zabierze, nie ja. 
- Wysiliłeś się. - warknęła Noemi, patrząc na ,mnie groźnym wzrokiem. 

O chuj jej chodzi?

- Jak coś się stanie, wrzeszczcie, a ja pomogę. Nie poddawajcie się kiedy poniesiecie jeden cios. Nie płaczcie kiedy przeciwnik okaże się silniejszy, zrozumiano? -  skierowała się do reszty. Nie miałam pierdolonego zamiaru na nich czekać. Otworzyłem środkowa kapsułę i wszedłem do środka. Nikogo oprócz mnie nie było. Białe ściany ze śladami krwi, naprawdę starymi. 
Przeczekałem jeszcze chwilę, a facet o czarnej skórze wszedł tylnymi drzwiami. W ręce miał nóż, który delikatnie pocierał palcem. Zaśmiał się kiedy jego wzrok napotkał mój. Oblizałem powoli wargi, czując jak moje usta pękają pod wpływem zimna. 
- Spójrz na dół. - jego głos rozbił się o ściany, wywołując przerażenie.

Pierdole...

Zerknąłem na ziemie. Ujrzałem kilka kafelek, a nich części ciała. Nie miałem pojęcia czy są one prawdziwe.

- Za kilka chwili twoja głowa będzie kolejną ozdobę. - zaśmiał się, liżąc nóż.

Dobra on był straszny. Wyjąłem pałkę z paska i zrobiłem pierwszy krok, ale za nim zdążyłem cokolwiek zrobić jego nóż wbił się w moją nogę. Jęknąłem cicho ponieważ ból był nie do wytrzymania..

***

Nie wiem ile czas minęło od walki, ale leże na trawie, czekając na resztę. Moja noga jaki i ręka krwawią, ale to  nie jest najgorsze. Boli mnie myśli, że ktoś może nie wyjść z tego żywy, a wtedy... Chyba sam się zabije. .
Chwyciłem w ręce piasek, ściskając go najmocniej jak potrafiłem. 

Siedziałem dalej w tym samym miejscu kiedy usłyszałem szelest. Podniosłem głowę, a za  krzaków wyszła reszta drużyny. Kiedy ujrzałem Noemi, zagotowałem się od środka. Nie mogę zapomnieć słów tego chuja w momencie gdy umierał.  

Chciałem wstać by podejść do nich i miło przywitać, ale ból w nodze dał o sobie znak. Nic poważnego im nie było, w porównaniu do mnie. 
On miał pierdoloną rację.

Kiedy Noemi spojrzała na mnie, odbiegła od grupy, siadając obok mnie. Nie odezwała się do mnie, ale zaczęła badać zadane mi rany. Zignorowałem jej zachowanie by skierować pytanie do reszty.
- Jak się czujecie? - zapytałem, pocierając skroń.
- W porównaniu do Ciebie, zajebiście. - mruknął Luke. Miałem ochotę wstać i mu zajebać. Nie za jego bezczelność, ale za to, że zbliżył się do Noe. 
- Ta... Miałem małe komplikacje.. - zaśmiałem się.

Noemi Pov

Siedziałam na drzewie, zastanawiając się nad zachowaniem Justina. Od momentu walki nie odezwał się ani słowem. Ignoruje mnie jak to tylko możliwe. Kiedy zapytałam go, o co chodzi. Mruknął jedynie, że to nie moja sprawa. 
Ok, rozumiem. 
Niech robi co chce. 
Wstałam z  ziemi, przyglądając się księżycowi. 
Była pełnia, a ja po prostu kochałam  tą fazę księżyca. 

"- Stwierdziłem, że w życiu są rzeczy i osoby o które chce walczyć do samego końca"

Słowa Justin były w mojej głowię w każdej chwili. 
Od tamtego dnia zastanawiałam się co miał na myśli. 
Osoby...

Przymknęłam oczy, czując jak moje policzki robią się mokre.

Mamo...
Jak się trzymasz?
Jesteś szczęśliwa, tam na górze?
Mamo...
Proszę odezwij się...
Wiesz, że tęsknie, prawda?
Zdajesz sobie sprawę, że cierpię od trzeciego roku życia.
Mamo...
Czy Brad jest tam z tobą?
Mamo, czy mogę przyjść do Ciebie?
Mamo...
Czy zapytasz Boga o moje dalsze losy?
Mamo...
Kiedy przestanę cierpieć?
Mamo, a może to czas by spotkać się na górze?
Mamo...
Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo Ciebie  potrzebuje.
Mamo...
Przytul mnie bo nie pamiętam jakie to uczucie.
Mamo...
Mam do Ciebie prośbę.
Zaopiekuj się Justinem. 
On tego potrzebuje.


Tato...
Dlaczego nie potrafiłeś mnie pokochać?
Tato...
Czemu sprawiłeś, że moje życie przestało mieć sens?
Tato...
Patrz, jaka jestem dzięki tobie.
Tato...
Czy mogę Cie nienawidzić?
Cy mogę odpłacić się tobie tym samym?
Czy wiesz dlaczego uciekłam?
Czy zdajesz sobie sprawę, że liczyłam na twoją miłość.?
Tato...
Ja mimo wszystkich łez, nadal Cie kocham.
Tatusiu...
Nadal jestem tą mała dziewczynką.


- Umrzesz. Noemi sprowadzi was na samo dno. Ty ucierpisz najbardziej. Nikt nie  może zbliżyć się do mojej małej siostrzyczki. - Justin stał przede mną z kartką papieru w ręce. 


poniedziałek, 27 października 2014

WAŻNE

Hej.

Od razu przepraszam za brak rozdziału.

Pojawi się do kolejnego wtorku, tak myślę.

Ostatni mam dużo na głowię i brakuje mi czasu na wszystko.

środa, 15 października 2014

ROZDZIAŁ 8 '' Obiecaj, że mimo wszystko się nie poddasz?''

OD AUTORKI:
PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO NIC NIE DODAŁAM, ALE PO PROSTU BRAK WENY.
ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZONY I DODANY NA SZYBKO :)


KOMENTUJCIE TO DAJE MOTYWACJE KOCHANI!!



- Dlaczego zmieniłeś zasady gry?
- Masz z tym jakiś problem?
- Tak, oni nie mogą walczyć z nimi. 
- Niech zgadnę ... Boisz się, że twoja siostrzyczka umrze.?



Olivia Pov:


- Co teraz? - zapytała Jade, trzymając w ręce miecz. Wstaliśmy godzinę temu przez dźwięk oznaczający początek walki. Nie wiem co mam robić, nie wiem kiedy oni się zjawią.  Boję się starcia, które niedługo nadejdzie i co wtedy?
 Mamy ich zabić by sami przeżyć? To nie jest normalne.
Moje życie to jeden pierdolony żart, kurwa.
- Idziemy... - wyszeptał  Matt, który był na początku grupy wraz z Justinem.  
Miałam złe przeczucie co do dalszej podroży. 
Podbiegłam do Biebera, kładąc dłonie na jego klatce.
- Co jest maluszku? - spytał patrząc głęboko w moje oczy.
Maluszku?
Pff wielkolud się odezwał.
Nie miałam bladego pojęcia co odpowiedzieć. Nawet nie wiem  co mam teraz zrobić.
Następnym razem muszę pomyśleć zanim cokolwiek zrobię.
Wzruszyłam ramionami tak jakby zabrakło mi  języka w buzi.
Brunet przymknął oczy, chwytając moją twarz w dłonie. 
Poczułam jego ciepłe wargi na czole, a następnie wyszeptał do ucha.
- Będzie dobrze...

***

Cztery godziny później rozbrzmiał kolejny pisk, a po całym lesie rozniosły się  psychiczne krzyki i śmiech.
Moje serce przyśpieszyło, a ręka chwyciła mocniej noża.
Ustawiliśmy się w kółko, tworząc taką ochronę by moglibyśmy przetrwać. 

Musisz się skupić Noemi.

Dasz radę!

Uchyliłam głowę by nie dostać w nią czymś ostrym. W jednym momencie wybiegło 7 facetów. 
Każdy z nich miał jakiś sprzęt do zabijania. Stanęli na przeciwko nas, uśmiechając się w chory sposób.
Miałam dziwne wrażenie, że znam jednego z nich i wcale się nie myliłam.
- Kogo mu tu mamy? - zaśmiał się, rzucając nożem w górę i w dół. - Noemi, kochanie co Cię tu sprowadza? - Czułam na sobie pytające spojrzenie Justina jak i reszty. Zagryzłam wargę by pozbyć się kolejnych fal łez i wspomnień. Wyszłam z kręgu, podchodząc bliżej faceta- Montario. Dziwne imię, prawda? Jest on pół Hiszpanem, pół francuzem. Jego rodzice byli naszymi sąsiadami. Tak jak wielbiłam tego gnoja, tak go teraz nienawidzę. 
- Gdzie jest Brad? - zapytałam, kładąc rękę na plecach by wyczuć spluwę. 
Mój  skarb jest na swoim miejscu i ma tam pozostać. 
- Stęskniłaś się? - zapytał z kpiną.
- Co się stało? - wymamrotałam - Dlaczego wszystko pieprzycie co? Dlaczego się odwróciłeś, ... Zostawiłeś mnie tak samo jak Brad...  Mimo, że Ciebie tak bardzo nie cierpię, nadal wiem, że jesteś dla mnie jak brat... - wyszeptałam, unikając wzroku każdego oprócz niego. 
Manarto był wpatrzony w swoją bron jak w obrazek.
Miałam wrażenie, że się poddał, mylne wrażenie,
- Przestań pierdolić! - warknął, a jednocześnie wymierzył cios w mój brzuch.
Chwyciłam jego kolana, popychając do tyłu, tak, że mężczyzna leżał na ziemi.
Zaczęło się...
Zerknęłam na Nate'a , który mimo zranionej nogi  próbował walczyć. Podbiegłam do niego , zasłaniając go przed kolejnym ciosem. Zrobiłam unik, chwyciłam ręką ziemię i z całej siły kopnęłam napastnika w brzuch. Chwyciłam miecz, leżący na ziemi i podałam Nate'owi. Chłopak posłał mi lekki uśmiech i wziął się za walkę.
 Poczułam jak coś zimnego przebija mi ramię. Syknęłam z ból, odwracając się do Montario. Miał ten swój dumny uśmiech.
 Ten sam kiedy wygrywał ze mną w karty. Kiedy podczas zabawy w podchody wracał do domu i grał na konsoli, a ja jak idiotka go szukałam
. Nienawidzę go...
Kolejny cios został wymierzony w moje udo. Ból był gorszy niż poprzedni. Chwyciłam się tamtego miejsca. Zdałam sobie sprawę, że  teraz wspomnienia mnie niszczą. Słyszałam krzyk Nate i Jade równocześnie. Justin krzyczał coś niezrozumiałego w moją stronę, ale byłam na to głucha.

- Twój pierdolony brat gnije w ziemi. - wyszeptał, a wszystko co do tej pory trzymałam w sobie, wyszło na zewnątrz.  Wyjęłam  z paska pistolet i bez zastanowienia  wycelowałam w jego głowę.

 Uśmiech znikł z jago twarz, a mi to jedynie schlebiało.

- Spal się w piekle skurwysynie. - warknęłam, a następnie strzeliłam w sam środek czoła tego gnoja. Zwróciłam uwagę wszystkich, więc mieliśmy  przewagę. Dwa kolejne pociski trafiły w naszych przeciwników. jeszcze czterech.
- Justin ! - krzyknęłam kiedy koleś wymierzył mu cios w żebra. Chłopak zgiął się w pół, ale kiedy chciałam mu pomóc sama upadłam na ziemię przez rany zadane mi wcześniej.
Zaczęłam rozglądać się, szukając osoby, która przebywała najbliżej mnie.
Jade
Rzuciłam w jej stronę broń, krzycząc jej imię i żeby się tym zajęła.

 Dziewczyna chwyciła pistolet i wycelowała w kolejną osobę. Byłam pewna, że nie trafi z powodu jej stanu. Trzęsła się co jedynie powodowało jej problem w celowaniu. Modliłam się w myślach by wycelowała ponieważ boję się o Justina i nie chce by stała mu się krzywda.
Usłyszałam strzał i wrzask Jade. Trafiła prosto w serce przeciwnika.

Ma cela albo szczęście.

***

- I jak? - zapytałam Justina kiedy siedzieliśmy wyczerpani po drzewem. Chłopak nic nie powiedział, jedynie przyciągnął mnie do siebie. Dotykał delikatnie moich zabandażowanych ran, przynosząc mi ukojenie. Wtuliłam się bardziej w jego klatkę piersiową. Reszta już dawno spała pod kocami. Jedynie my nie potrafiliśmy oddać się w objęcia Morfeusza. . Czułam ,że to dopiero początek i spotka nas co gorszego.
Przyzwyczaiłam się do bólu fizycznego i psychicznego. Zastanawiam się co dzieję się w głowię Jade albo Nate'a. Dotychczas chodzili do szkoły nie przejmowali się krwią. Teraz, wszystko się zmieni. Nie ważne gdzie pójdą, wspomnienia ich dogonią i wymęczą.

Ziewnęłam, zakrywając dłonią uta. Justin położył się wraz ze mną na ziemi. Od momentu walki nie odezwał się ani słowem.
Ułożyłam głowę a jego piersi, patrząc na tą piękną twarz.
- Justin... - szepnęłam na tyle głośno by mnie usłyszał, ale on nadal był w swoim świecie.  - Justin powtórzyłam.

Nadal nic.


Usiadłam na nim okrakiem, a jego wzrok odnalazł mój.
Przejechałam palcem po jego szczęce by trochę się rozluźnił.
Jego mięśnie się spięły, ale ja na prawdę nie miałam zamiaru sprawić coś takiego.
Przysięgam ,że miał się kurwa rozluźnić.

- Myślisz,że przeżyjemy - spytał. Moje źrenice się rozszerzyły,  jamie zabrakło śliny.

O-on ma wątpliwości.

- Przestań! - warknęłam. - Damy radę, nie ma innej opcji. -  byłam pewna tego co mówię, bynajmniej taki miałam głos. W głębi serca obawiałam się tego samego.
- Skąd możesz to wiedzieć? - kolejne pytanie padło z jego ust.

Mógłby je użyć do czegoś innego.

- Przestań.. - powtórzyłam ,ale tym razem ciszej.
Po raz kolejny przejechałam, po jego szczęce. Miał ją ostro zarysowaną, a to wyglądało tak idealnie. Zjechałam wzrokiem na jego usta. Czy to normalne, że są perfekcyjnie w kształcie serca? Ułożyłam dłonie na jego policzkach, a on położył swoje na moich udach. W końcu spotkałam jego czekoladowe oczy. W jego źrenicach coś zabłysło, tak jakby iskierka szczęścia.
Czy jest do tego powodu?
Przybliżyłam się do niego jak blisko mogłam. Jego ramiona opląty mnie w talli. Czułam jak robię się spięta, a powietrze jest zbyt gęste by móc normalnie oddychać. Schowałam głowę w zagięciu jego szyi.  Powoli jechałam rękoma po jego rękach.  Czułam jak się relaksuje pod moim dotykiem. .
- Spójrz na mnie.. - wyszeptał do mojego ucha. Jego głos był tak bardzo delikatny i tajemniczy. Pokręciłam przecząco głową. Nie wiem czemu podjęłam taką decyzję. Bałam się, nie miałam odwagi chociaż do głupie skrzyżowanie wzroku.
- Spójrz na mnie. - Powtórzył. - Chce zobaczyć twoje piękne oczy. - dodał. Odsunęłam się od niego. Palcem podniósł mój podbródek i wtedy zdałam sobie sprawę jak blisko siebie jesteśmy. Nasze nosy się stykały, a jego oddech uderzał w moje usta. Przybliżałam głowę by po chwili go poczuć. Był strasznie słodki jak cukierek. Poruszaliśmy synchronicznie wargami. Włożyłam jedną dłoń w jego włosy, a drugą pod bluzkę. Czułam jak delikatnie podnosi mnie trochę wyżej. Otworzyłam usta by jego język spotkał się z moim. Kiedy tylko do tego doszło mój brzuch oszalał. Był tak bardzo wspaniały. Wystarczyła chwila, a ja poczułam jak jego kolczyk obija się o mój język.

O boże, on ma kolczyk!

Justin Pov:

Leżeliśmy obok siebie, wpatrując się w niebo. Czułem się niezręcznie po naszej sesji całowania.
Szczerze nie spodziewałem się, że zrobi o jeden krok więcej, ale nie żałuje.
Dawno chciałem to zrobić. Ta dawno, znamy się dopiero pięć dni. To jest śmieszne, że zaczyna czuć do niej coś więcej niż tylko pociąg seksualny.
Chwyciłem jej dłoń delikatnie pocierając kciukiem. Odwróciłem głowę w jej stronę by musnąć jej policzek.
-  Obiecaj, że mimo wszystko się nie poddasz? - zapytałem.
- Obiecuje.

poniedziałek, 6 października 2014

ROZDZIAŁ 7 ''W końcu życie jest zmianą bez której przypisana jest nam pewna śmierć.''

Od autorki

Jestem dość wcześnie z nowym rozdziałem, nie?
Tak, to takie podziękowanie za 9 komentarzy.

JESTEŚCIE NAJLEPSI.

Kocham was i do następnego.

KOMENTUJCIE KOCHANI



Olivia Pov:

- Jak się czujesz?- zapytałam, trzymając włosy Jade. Od 15 minut wymiotuje po specjałach tego psychopaty. Nie wiemy co jej zaszkodziło ponieważ każdy jadł to samo.

- Źle .. - wyszeptała by po chwili znowu opróżnić żołądek. 

Zerknęłam w stronę reszty. Byli oparci o drzewa, a na ich twarzach widniał uśmiech. Justin próbował rozpalić ognisko by było nam cieplej. Dzisiaj postanowiliśmy spędzić noc na dworze, tak żeby się trochę rozluźnić. Jest nawet ciepło, a niebo pięknie czyste. Widać każdą gwiazdę, która świeciła z całych sił. 
- Już jest dobrze. - mruknęłam, opuszczają włosy brunetki . Wstałyśmy i ruszyłyśmy do reszty. Ułożyłam Jade koło Nate'a, który op[opiekuńczo objął ją ramieniem.

Tu odnajdziemy coś nowego.

Usiadłam przy Justinie kiedy kazał nam podejść ponieważ ognisko było już gotowe. Przyjemny dreszcz przeszedł przez moje ciało kiedy poczułam gorące uczucie na mojej twarzy. Byliśmy w ciszy by odnaleźć się w własnych myślach. 

Jeszcze 11 dni..
Jutro powinniśmy mieć chwilę przerwy. 
''Czwartego dnia odpoczniecie''
Musimy zebrać siły na kolejne zadania. Ma być coraz gorzej, a ja czuje jak upadam. 
Nie dam rady iść dalej bez pomocy. Nie chce nikomu o tym mówić by nie zaczynać szału. Justin się trzyma, ale ja...
Może faktycznie Brad się pomylił.
Może to nie jest dla mnie.
Co jeżeli nie da mi się go zabić?
Co jeżeli nie będę miała wystarczająco dużo odwagi?
Mogę odejść..

- Przestań... - Justin wyszeptał w moją stronę, a po chwili powtórzył głośniej - Wszyscy przestańcie.
- Ale co? - zapytał Matt, wbijając wzrok w blondyna.
- Zastanawiać się co będzie dalej. - odpowiedział, przyglądając się swoim butom.
- Nie...- zaczęła Monic, ale Justin jej przerwał. 
- Nie kłam. - warknął.- Mam oczy kurwa i wiem  co się dzieje. Gdy tylko zapadła cisza każdy odpłynął. Im dużej będziecie się zastanawiać tym  bardziej będziecie się bać . - postanowiłam wciąć się w wypowiedz ciemnookiego.
- Spójrzcie ile już zrobiliście. Wjebaliście jakieś stworzenia - zaśmiałam się- ominęliście miny i kwas. Hej Jak na zwykłych ludzi to  potraficie bardzo wiele. Jestem pewna, że w siebie uwierzyliście, a to świadczy jedynie o waszej sile. Bez wiary nie było by niczego. Jeżeli się boicie to przestańcie. Ja i Justin nigdy nie odejdziemy i wraz z tym doprowadzimy was do domu. Rozumiecie? - zapytałam.
Na ich twarzach ujrzałam ulgę. - Oddam za was życie jak będzie taka potrzeba. Może i zginę, ale będę wiedziała, że jesteście bezpieczni. Każdy z was- zatrzymałam się by chwycić delikatnie dłoń Justina. Chłopak wydawał się zaskoczony moim gestem, ale już po chwili powtórzył mój ruch. - w przyszłości założy rodzinę i wyśle mi zdjęcie. - zaśmiałam się wraz z resztą. - i Nate, przepraszam za tą nogę... - wyszeptałam, patrząc prosto w jego oczy. 
- Jebnij się w głowę, a nie mnie przepraszasz. Jesteś tu i to wystarczy. - powiedział, a moje oczy zaczęły piec. Uśmiechnęłam się w jego stronę.

***

- Idź spać... - Justin stanął nade mną z groźna miną. Odwróciłam głowę w drugą stron, patrząc jak Nate próbuję uspokoić Jade po wiadomość jaką otrzymaliśmy kilka minut temu. Mianowicie Pan psychopata zmienił zasady gry. Znudziło mu się wymyślanie zadań dlatego p[postanowił, że od jutra będziemy uciekać by przetrwać. W całym  lesie będą jego ludzi którzy muszą nas zabić. Byłam wściekła.
Jakim prawem ten skurwiel zmienił zasady gry co? Nie miał do tego pierdolonego prawa. On jest chory psychicznie. 
Teraz... nic już nam, nie zostało. 
Niby jak mam wygrać z specjalnymi zabójcami co?
To jest nierealne by coś takiego było  możliwe kurwa.
Mimo wszystko nie mogę się poddać. Muszę ich chronić. Musze to przeżyć i się zemścić.

- Nie to nie. Trudno, ale będziesz musiała mnie znosić. - ten dalej tu jest. Blondyn usiadł obok mnie, patrząc w dal.  Czy on musi być tak kurewsko denerwujący. Czemu nie może iść do jakieś dziewczyny i ją pocieszyć? Zamiast tego będzie  tu siedział jak idiota. 
Faktycznie pożytecznie spędza czas.
- Wiem, że masz wątpliwości co do dalszych dni, ale będzie dobrze. - wyszeptał, unikając kontaktu wzrokowego . - Damy rade i przecież jak nie my to kto co? - zaśmiał się, ale nadal miałam wątpliwości. - Mała przestań się przejmować. Każdy kiedyś umrze...
- Justin ty nic nie rozumiesz... - przerwałam mu, a jednocześnie warknęłam..
On nic kurwa nie wie więc po chuj się udziela co?
Mógłby zamknąć mordę i mi po prostu potowarzyszyć, w ciszy.
Ale kurwa nie. On woli pierdolić swoje farmazony!

Poczułam jak jego dłoń chwyta moje kolano przez co przyjemny dreszcz przeszedł przez moje ciało..
- To mi powiedz... - wymamrotał, spoglądając w moją stronę.
- Nie mogę. Będziesz miał mnie za szmatę... - mój głos był strasznie słaby.
Wiem, że jak powiem mu prawdę to wszystko spierdolę.
- Nie .. Mimo wszystko nie będę miał o tobie takiego zdania.
- Na pewno? - wyszeptałam, zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Tak, na pewno.- odpowiedział tym razem splatając nasze dłonie.
- Ja.. Ja od samego początku wiedziałam co nas czeka. - czułam jak jego dłoń mocniej chwyta moją. Nie wiem czy ze złości czy by dodać mi otuchy.
- Mój brat za nim.. prawdopodobnie umarł, wysłał mi list. Miałam w nim wszystko opisane. Każdy dzień, każdą sekundę. Właśnie dlatego byłam wszystkiego pewna. Teraz kiedy ten skurwiel zmienił zasady... Poczułam się słaba. Nie wiem co mam dalej robić. Musze dojść do samego końca i zabić tego, który zabił mi brata. - wyszeptałam. Czułam jak łzy zbierają mi się w oczach kiedy wspomnienia zaczęły wracać.


{WSPOMNIENIE}

- Co jest? - zapytałam leżąc na kanapie w naszym klubie. David stanął nade mną i wręczył mi białą kopertę. Spojrzałam na niego, ale on jedynie pokręcił głową. Ujrzałam łzy spływające po jego policzku.
Co jest?
Za nim zdążyłam, zadać pytanie chłopak przerwał mi .
- Przykro mi Noemi... - wyszeptał. Chciałam chwycić jego dłoń, ale się odsunął. Zerknęłam na kopertę i bez zastanowienia  rozerwałam ją by odczytać zawartość.

Hej Noe. 

Wiem, że dawno mnie nie widziałaś i zapewne nie zasługuje już na miano brata... 

Poczułam jak moje serce kuje . 

Muszę powiedzieć Ci coś ważnego.

Zapewne teraz już nie żyje.

Zamarłam powtarzając w kółko ostatnie zdanie.

Kochanie musisz być silna i pomścić moją śmierć. Steve ma list, który dokładnie Ci wytłumaczy daną sytuację.
Nie poddawaj się.

Zgniotłam kartkę, rzucając przez pokój.
On nie żyje..

{KONIEC WSPOMNIEŃ }

- Justin..., Proszę odezwij się . - wyszlochałam. Bałam się, bałam się jego reakcji na moje wyznanie. Chłopak nadal milczał, a ja nie potrafiłam już nic powiedzieć.
Trudno..
Tego właśnie oczekiwałam.
Wstałam z ziemi i ruszyłam w stronę dziewczyn. Za nim  jednak zrobiłam pierwszy krok, odwróciłam się w jego stronę.
- Przepraszam...

Gdzie jest ta dziewczyna, która stała z dwoma warkoczykami i lalką w ręce?
Ta mała dziewczynka której uśmiech sprawiał szczęście u innych.
Nie była przyczyną bólu i łez.
Gdzie !?
No gdzie ona jest !?
Tak, faktycznie dojrzała.
Teraz stoi w rozpuszczonych włosach i nożem w ręce.
To ona powoduje ból i łzy.
Wyrosła ze świata o kolorowych barwach.
Nie ma już dla niej wyjścia.
Żyje bo musi, a nie chce.
Świat w jej oczach jest czarny, bez uczuć.
Mimo, że tyle razy obiecała sobie poprawę. Nie potrafiła..

Tak, tą dziewczyną jestem ja.

Justin Pov:

- Przepraszam... - wyszeptała, a następnie ruszyła do reszty.
Nie wiem co powiedzieć .
To nie jest ta, że jestem zły.
Ja po prostu nie wiem co mam o tym myśleć.,
Po co to przede mną ukrywała?
Rozumiem jak musi się uczuć.
Straciła brata, którego teraz chce pomścić.
Zrobił bym to samo, ale nie wiem czy okłamał bym ekipę.
Teraz jesteśmy jak jedna wielka rodzina więc nie możemy przed sobą łgać.
Musze jutro z nimi porozmawiać. Wiem, że będziemy mieli mało czasu, ale tu nie ma miejsca na tajemnice.
Gramy w jednym zespole i musimy być szczerzy albo zginiemy jak kłamliwe psy kurwa.

Nie wiem co czuje...
Może wszystkie uczucia wygasły.

Nie, to nie jest możliwe.
To wszystko mnie już meczy.
Jak mogę być kimś, kim nie chce być.
Mogłem po prostu odezwać się do Noemi i pozwolić jej mówić dalej.
Zamiast tego byłem tak zdziwiony jej wyznaniem, że nie potrafiłem nic powiedzieć.
Czy to dziwne?
Może i tak, ale muszę z nią jak najszybciej porozmawiać. Nie lubię kiedy jest między nami źle.

To tak jakby część mnie odpłynęła.
To uczucie rozpierdala mnie od środka.
Dlaczego?
Pierwszy raz  spotkałem dziewczynę, która ma ten sam sposób życia. To sprawia, że w pewny sensie mnie do niej ciągnie. Znałem tyle osób, nadal znam osoby, które żyją z zabijania, ale dopiero u niej zobaczyłem ten ból kiedy nie może czegoś zrobić.

Wiem, że w pewnym sensie moje życie nie przypomina bajki.
Czasami zastanawiam się czy Bóg otacza mnie jakąś specjalną ochroną mimo moich błędów.
Wiele  razy słyszałem, że zmieniłem się i z powodu Boga i bez jego pomocy.
Byłem obrzucany wulgaryzmami przez to jaki jestem . Byłem jednym z powodu zawiedzenia się na kimś.
Ciągłe głosy w mojej głowie, trąbiły o zmianie w innego człowieka.
Ja i tak wiem swoje.
W końcu życie jest zmianą bez której przypisana jest nam pewna śmierć.

Nie ukrywam,  że czasami mam ochotę by cofnąć czas. Móc ponownie stanąć na rozwidleniu dróg. Spojrzeć ponownie na drogowskazy i podążyć prawidłową ścieżką.

Wstałem, a następnie skierowałem się w stronę którą poszła Noemi. Brunetka siedziała przy pniu drzewa i najprawdopodobniej liczyła liście. Kucnąłem przed nią, kładąc dłonie na jej kolanach.
- Czego chcesz?- wymruczał, chwytając w dłoń liścia.
To chyba ja powinienem być zły nie ?
- Możesz być milsza? - spytałem, chwytając jej podbródek w swoją dłoń by na mnie spojrzała.
- Przepraszam... - wymamrotała- dlaczego się nie wściekasz? - jej głos był drżący, a ja widziałem w jej soczewkach wodę, która za chwilę przemieni się w łzę.
- Stwierdziłem, że w życiu są rzeczy i osoby o które chce walczyć do samego końca